Monday, April 28, 2008

California 2.0 - Generation next

No doubts...
Around two months ago the new era of my Californication started.
There is one thing which is significantly different from the first stage of my transfer time.
I'm not running away from the City, I'm staying here and I feel nowadays like the social live of San Francisco has absorbed me totally.
I promised to myself that I spend at least three months enjoying city life style and this decision has brought me a lot of benefits.
Pub Crawling Night, Vodka Tasting Party, International Day Festival, Riding around the City listening her songs, hanging out above the bridges talking with her and taking part in parties like this one in the Union City that’s only few of them... That all has gone to the past, but I still remember it as it were today and I know that these moments were really wothwhile.
This weekend provided me with high level of satisfaction too.
Starting fun at Stinson Beach we ably transferred to San Jose Birthday Party. There was a lot of nice people and palpable proofs that the world is surprisingly small - how typical ;-). We have spent so many hours dancing on the dance floor. No! Say it again! "So many hours, hours, hours..." (Dance so long until your feet get sore!) Then we have sung the songs in the car and promptly changed our minds on the Bay Bridge. This time our friend Raccoon visited us again (Some moments should take for eternity). A few hours later we saw this while when Kimi cross the line as a winner and we have been enjoying Yoko's Japanese live comments. We completely did not understand what she was saying but it was so cool ;-). I look through the window; Sun is rising above the San Francisco. Does it make sense if I go to sleep? Forgive me, but I feel like a teenager today. I felt several times like that and the first one (as I well remember) has taken place when I was a... teenager.



** PHOTO GALLERY**

Friday, April 25, 2008

Technikalia - Garść wieści z Polski (updated)


A dzialo się tego miesiąca w Polsce wiele:

Nie muszę mówić Czytaczom NSC czym jest Voice Band, ale czuję sie w obowiazku podania do publicznej wiadomości iż Grupa posiada nową "elegancką" stronkie i zaczyna wokół siebie robić szum i skupiać (jak donoszą mi tajni informatorzy) grono licznych fanek.

Z Dumą obwieszczam! http://www.voiceband.art.pl/ klikajcie

- Nie musze również mówić, że eteatowi czytacze NSC byli jednymi z pierwszych osób na całym Bożym świecie, które o Voice Bandzie w ogóle uslyszały... Donoszę o tym fakcie (jak juz zazanaczyłem przed chwilą) z Dumą i satysfakcją poniewaz moja skromna osoba obserwowala mniej lub bardziej z boku wszystkie zwroty akcji i kamienie milowe na całej drodze rozwoju Grupy. Poza tym wytrawni czytacze powiążą kilka postów z osobą pewnego Pana, który tajemniczo wypowiada się o swoich watykańskich koneksjach na antenie TVN-u... fiu...fiu Co WP to WP...

http://dziendobrytvn.onet.pl/1482508,gwiazdy.html

A po wszystkim ukazał się dobry materiał w Tvn24. Zwróćcię uwagę, ze oprócz wspaniałych głosów chłopaków na pierwszym planie pojawiają się w tle zdjęcia znakomitej Fotograf Anny Włoch. Wśród tych zdjęć mozecie odnaleźć jedno zrobione przeze mnie w Studio Nagraniowym w Sulejowku rok AD 2007.

http://www.tvn24.pl/-1,1547649,wiadomosc.html

Jest to dla mnie nie lada zaszczyt pnieważ drugi raz od momentu, gdy zarzucano mi rozrzutność i głupie wydawanie pieniędzy na apraty mogę powiedzieć "zostawcie mi te parę głupot w glowie". Po publikacji mojego zdjęcia w Gazecie Wyborczej i na Wystawie Mosty orgazniowanej przez miasto Stołeczne Warszawę drugi raz mam powód ku temu, zeby prosić aby nie wytrącać młodym amatorom aparatu z ręki. Strach pomyśleć coby było, gdybym słuchał "dobrych rad". Ważne, żeby iść swoją drogą, nawet jesli wrócę na tarczy. Pozdrawaim VB Gang jeszcze raz.

- mimo odebrania mi przez wyżej wspomnianych licznej rzeszy Not So Close-owych fanek z pełnym uznaniem składam VB życzenia dalszych sukcesów i transatlantyckiej trasy koncertowej... I'm Waiting for you again :-)

Dziekuję GRK i Glamourous G w iminiu swej Rodzicielki Baśki za skuteczne do Kultury (przez duze K) zachęcanie,

- Ameryka już niedługo przestanie być tylko "moim" dzikim kontynenetem, ale to w sumie dobrze. W końcu nie ma to jak dobra i darmowa melinka w NYC. Czekamy!

- Polish Film Fetsival takes place in LA!

Zarówno program Festiwalu, goście jak i prezentowane filmy zapowiadają naprawdę sporo rozrywki. Ja jednak chyba nie pojawię się tym razem w swoim ulubionym miescie zachodniego wybrzeża.

Information: www.polishfilmLA.org , 818/982-8827
All films with English subtitles.

- Przetrwałem ostre dwa tygodnie w pracy i muszę powiedzieć, że wkraczam w nową fazę rozwoju zawodowego. Nie wiem czy nie pomiesza mi to w głowie, ale ryzyko jest spore. Przecież po burzy ma się ochotę na więcej...

- Tak G, masz rację. Pionierzy powinni mieć prawo do głupiej satysfakcji chociażby tylko dla samego faktu bycia pionierami, chociażby tylko raz na rok. I mniej więcej tak mam, ale sama wiesz najlepiej ile mnie to zdrowia kosztuje. Bessosy 4 all.

- Zagadka dla NSC-holików (hmmm).

Są osoby mi znane w samej Warszawie jak i poza nią, które narzkają na syndrom tzw. "swędzącej stopy" i brak pomysłu zaradzenia tej sytuacji za jednym razem. Słowem są chęci by gdzieś się ruszyć, są aparaty w dłoniach, ale czasem nie ma tematu... No to ja Wam ten temat teraz dam...

Ale słuchajcie uważnie.

" Nikt nic o nich nie wie, nie ma ich w atlasach, w przewodnikach ani w książkach o architekturze. Gdyby stały kilkaset kilometrów bardziej na zachód, ich zdjęcia ilustrowałyby kolorowe pocztówki i foldery. Gdyby trafiły np. do Persji, stałyby się ulubionymi typowymi domami. Niestety, Kopulaki stoją sobie spokojnie na ulicy ..... w Warszawie, nieodkryte od 1966 r.
Mieszkańcy określają je dostojniej, jako „okrąglaki“, „ule“, „kulki“ lub, przez ich daszki pierścieniowe wokół kopuł, jako „grzybki”. Na całe osiedle mówi się również „Zakątek”.



Ten Kto mi pokaże zdjęcia z tego miejsca zrobione przez ten dokładnie weekend dostaje prawo umieszczenia swoich fotek na eksluzywnej przestrzeni dyskowej serwera NSC

Z zadania weekendowego tym razem wzorowo wywiązała się Monika J. jej zdjęcie ponizej. Pozdrawiam i Dziekuję za dobrą pracę!


- P.s. Po zarchiwizowaniu NSC (trwalo to kilka miesiecy) okazało się, że od czasu pierwszego posta zawartość bloga rozrosla się do niebagatalnych rozmiarów (534. stronnicowego) pliku w formacie Word.

- ostatnio kliknąłem z ciekawości na soj profil...Zobaczcie co zobaczyłem...


Musi jakaś szatanska moc w tym nsc siedzi...

- Out of Focus i Life After Disaster tez przyspieszyły!
To tyle i basta

Pozdrowinia dla Wszystkich obecnych na imprezie w Pingwinie 2007 i dla Lu, której wtedy jeszcze nie znałem za dobrze ;-) .

Monday, April 21, 2008

Bridges in Colooshkee

Hi All,

Bridges are engineering touch of art. (Who does not agree with me, may stop reading this post). They represent for me much more than ordinary structure built in order to span physical obstacles. I think one of the reasons why I fell in love with California during my maiden landing on SFO Airport was fact that I saw the King. Yes, it's true! First thing which impressed me when I took a look through the airplane's window from above The City was The King...And his full name is Golden Gate - The King of the Bridges...This masterpiece of structure work is widely considered as one of the most beautiful examples of bridge engineering and I totally agree. Then I realized that on the opposite side of the Bay is located his Silver (much bigger) Brother. I had even this luck to live next to this Giant for a couple of weeks. The name of this bigger brother is Bay Bridge. He was designed by a Polish -born American engineer Ralph Modjeski. However it is not only tale about places and impressive structures built by human here in San Francisco. First of all this is my personal attempt to say this simple story when you realize that unusual things become an element of our usual life...My life as well... These unordinary structures are also important not only because of their communication role in our daily life. They are also good place to meet somebody and sometimes this person is much more important than view underneath your feet....


C'est Moi (Photo by Escha)
Again. Meeting above the suspension Bridge (Photo by Escha)

And this time too, place was not the most important... (Ghosts were!) (Photo by Escha)

** PHOTO GALLERY **
Brydżesy
Google photos link
This is my personal tribute to all Bridges I have seen so far and to those I still plan to pass.

Friday, April 18, 2008

American Beauty - Kilka słów o poprawności językowej

Osobiście uważam, że kultura językowa to bardzo ważny element pobytu za granicą. Ma to swoj głęboki sens. Po pierwsze tubylcy odbierają zawsze z należytym szacunkiem osoby sprawnie poslugujące się ich ojczystym językiem, po drugie ma to jak najbardziej oczywisty wymiar praktyczny. Znając język i jego rozmaite dialekty jesteś w stanie rozumieć, przyswajać, analizować i wykorzystywac więcej informacji. Proste. Tyczy się to zarówno języka ulicy, języka urzędowego jak rownież języka specjalistycznego, takiego jak na przykład język motoryzacji. Trudno jest bowiem rozmawiać o samochodach, nie znając podstawowych słów, które są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla tego mikro światka. Tak właśnie szybko zorientowalem się, że rozmowa u Fordzie Mustangu często doprowadzała moich amerykańskich współozmowców do niezręcznego grymasu twarzy.
- What?
- Mustang
- Hmmm.
Musicie bowiem wiedzieć, że amerykanie sa leniwi i pozbawieni jakiejkolwiek inwencji czy chęci domyślania się. Musicie być zatem bardzo precyzyjni w wyrażaniu swoich opini podczas rozmowy z Amerykanami. I ja coraz bardziej precyzyjny też staram się być.
Dziś w rozmowie o legendarnym Fordzie powiem raczej
- Mastenk,
- O yeah, it's a great car (usłyszycie zapewne w odpowiedzi)
Zaufajcie mi. Amerkanin zapewne od razu się ożywi.
Jego podniecenie będzie tym większe im większy akcent położycie na pierwszą sylabę (takie mam wrażenie). Oni są po prostu dumni ze swoich legend. A Mastenkiem robicie uklon w kierunku ich prózności (I to jest raz).
To samo tyczy się na przykład nazwy ulicy, która ostatnio szczególnie często pojawia sie w rozmowach z tubylcami. Euclid. Nie wiem jak byście wypowiedzieli tą nazwę, gdybyści musieli o nią spytać np. taksówkarza. Gwarantuję Wam, że moglibyście mieć spory problem ze znalezieniem właściwego miejsca jeśli nie wiecie, że nazwę tej ulicy trzeba wypowiadać dokładnie tak jak tutaj napisałem "Juklid" . Życzę powodzenia w szukaniu jeśli nie przyswoicie sobie tej rady. Tutaj bowiem nikt nie zrozumie tego, że dla nas Euklides jest "Euklidem" a nie Juklidem.
Dokładnie z takim samym zdziwieniem możecie podziwiać zdezorientowane twarze Amerykanów, gdy na przykład podczas rozmow o samochodach wejdziecie na temat (niezwykle tu rzadkich) świateł ksenonowych. Xenon, Ksenon, you know this type of lights. Aaaa Zenon! Yeah, zenon!
Do tego z akcentem na "Z" (pozdrowienia dla Dareczka) - to jedyne co mogę Wam doradzić. Nic innego nie trafi do ich głów. A ponieważ zasada z "x" czytanym jako "z" na początku słowa tyczy sie wielu przypadków, wiedza ta może też okazać się Wam przydatna takze w biurze. Oszczędźcie sobie zatem tej przykrej lekcji i od razu mówcie zerox. To może być "Dobra Rada" (dziękujemy Ci Wuju! - slychać okrzyk radości za wielką wodą ;-) ). Co się natomiast tyczy skrzyni biegów macie tutaj sporą dowolność. Jeśli chcecie by pomyślano o Was "Co za dziwny gość" możecie mówić Manual gearbox (co często robię dla zabawy). Jesli chcecie natomiast być bardziej techniczni w amerykanskim rozumieniu rzeczy możecie powiedzieć "manual transmission" i to jest też jak najbardziej ok. Jeśli natomiast zaczniecie rozmowę o samochodach z właścicielem amerykańskiego krążownika przy krawęzniku ulicy i chcecie językowi tej właśnie ulicy dać radę, to najpierw posłuchajcie mojej rady, którą Wam tu teraz wyłożę. Manual Transmission wśród automobilowych fachów to po protu stick shift i tutaj już sprawa jest ostatecznie pozamiatana. Ponieważ gościu rzucający fachowym pojęciem w stylu stick shift nie da sie już nabrać na cheap shit. Tym samym macie w oczach amerykanina-automaniaka zapewniony pełen szacun. Uważajcie natomiast jeśli np. wasz współrozomówca jest właścicielem Pontiaca Firebirda 350. Oczywistym jest fakt, że żeby nie paść w rozmowie trupem od pierwszego samobójczego strzału trzeba zacząć dyskusję w ten sposób.
- What a nice looking Pontiac! (ale nie Pontiak tylko Ponjak).
- Yeah, Pontiac rules man!
- O yeah, this "Ponjak" is cool.
Niestety w mojej opini jest to marka, która chyba najbardziej upadła ze wszystkich amerykańskich marek...Chociaż jak widać na załączoncyh zdjęciach miała swoje dawne lata świetności! ( I to jest dwa) I tą lekcję zapamietajcie, bo życie stawia przed nami coraz to nowe wyzwania. ;-)

A amerykańska motoryzacja o czym się często przekonuję ma tradycję...i to jest coś extra!

Pozdrawiam


** GALERIA FOTEK **

Tuesday, April 15, 2008

Perfekcyjnie niezaplanowany perfekcyjny weekend.

Sobota zaczyna się nieco później niż każdy powszedni dzień. Słońce nieprzyzwoicie daje do zrozumienia, że faktycznie zapowiadany od połowy tygodnia najgorętszy weekend roku właśnie puka do San Franowych drzwi.

** GALERIA FOTEK **
Linki do Zdjęć Ewy Sz.



Choć od jakiegoś czasu wiedziałem, że właśnie tą sobotę spędzę na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley kilka minut po północy jeszcze nie wiedziałem jak się tam dostanę. Klikając web site Enterprise'a w poszukiwaniu samochodu w przystepnej cenie po wstukaniu wszystkich niezbędnych danych cena 18.99$ za dobę daje mi odpowiedź na dręczące mnie do tej pory pytanie. Parę godzin snu, odbieram samochód, mówię Kimi Have a nice weekend i wsaidam do samochodu. Kimi jest w porządku, Kimi chyba mnie lubi. Macha mi ręką na pożegnanie. Znikam. Za godzinę minę Bay Bridga i udam się w kierunku University Avenue. Dzisiaj mam pomóc dziewczynom w organizacji polskiego stoiska na corocznej imprezie "Festival of Cultures at UC Berkeley".


International Festival- czyli cukierki Kopiko z polskimi napisami. Indonezyjczycy byli zdziwieni.

Od razu po przybyciu bez trudu odnajduję naszą "Ambasadę". Stosiko pod patronatem Honorowego Konsula RP robi na mnie dobre wrażenie. Wiadomo, polskie dziewczyny stanęły na wysokości zadania. Beata i Ewa promienieją radością i ja tez od razu się uśmiecham. Na ścianie z flagą wiszą zdjęcia z zeszłotygodniowej Vodka Tasting Party- hahah Reminescencje. Witam się z każdym i zapominam dosyć szybko o prawie godzinnym poszukiwaniu miejsca parkingowego. W trakcie imprezy spotykamy naszego nigeryjskiego kolegę z Polski. Emmy - nasz warszawski chłopak Praski, także organizuje stanowisko podczas fetiwalu. Nawet jesli nie spodziewalibyście się jak mały jest świat, nie powtarzajcie tego frazesu przy mnie. Ja o tym po prostu wiem ;-) Tego dnia przekonam się o tym jeszcze raz...chociaż w zasadzie to będzie już dzień następny. Czas mija naprawdę miło, ale to nie powinno nikogo dziwić ponieważ zawsze tak jest, gdy dookoła jest pełno wesołych ludzi. Naprawdę trudno opisać co z kim i gdzie sobie opowiadaliśmy, ale był to pierwsze polskie spotkanie, które mnie ucieszyło. Poza tym za chwilę spotykamy miłą parę doktorantów z Koźmińskiego i od razu dogadujemy się co będziemy robić za dwa tygodnie. Ustalamy z Konsulem nasze poglądy co do polskiej społeczności Bay Area i okazuje się, że są chęci by coś z tym potencjałem zrobić - nie tylko ja mówię "Zróbmy!", wszyscy myślimy raczej podobnie. W trakcie Festiwalu dochodzi do mej świadomości jak wążną rolę w polskiej kulturze pełni alkohol. Widziałem na scenie występ polskiego zespołu Łowiczanie i naprawdę do nieczego nie mogę się przyczepić (Sam starałem się klaskać jak najgłosniej).

Łowiczanie na scenie! Festiwal trwa!
A po Festiwalu... Mamo, poznaj swoją nową synową.

Zespół zrobił kawał dobrej roboty, ale jeśli ktoś widział tańce ludowe czy to w bacówce czy tez w remizie strażackiej wypełnionej zapachem alkoholu (wydaje mi sie, że kiedyś widziałem) w naturalny sposób zrozumie czemu podłogi w karczmach i podbicia góralskich/łowickich/kaszubskich czy mazowieckich butów muszą być solidne. Po festiwalu składamy stoisko i po chwili znajdujemy się na dolnym poziomie legendarnego juz domu przy Hilgard Avenue. Siedząc na kanapie z wyciągnietymi nogami gadamy o życiu i nie dbamy o etykitę. Życie wydaje mi się często niesłychanie proste (Tego dnia przekonam się o tym jeszcze raz...chociaz w zasadzie to będzie już dzień następny). Rozjeżdzamy się do domów, ja odwiedzam swoje San Franowe korzenie. Z zamyślenia wyrywa mnie błękitna poświata rozświetlonego ekranu telefonu komórkowego. Rysiek na chwilę musi ściszyć swą opowieść o wehikule czasu. Wiadomo sa priorytety i one mają zazwyczaj kobiece imiona. Na Beale Street słychać pisk opon - to ja przed chwila powiedziałem do słuchawki "zaraz tam będę" i naprawdę zamierzam zaraz tam być.
Spotkanie nad wiszącym mostem, ale tym razem to nie miejsce było wazne...


Gdybym miał napisać Wam opowiadanie, w którym młodzi ludzie w wieku około lat trzydziestu umawiiają się na randkę zrobiłbym to właśnie tak jak miało to miejsce w sobotę (ale wszystko tak naprawdę zaczęło się w piątek). Jednak nie ma co pisać o rzeczach, które zaprogramowane odgórnie są tylko dla dwojga. Więc pozostawię to tylko w mojej głowie i w sferze Waszych domysłów. Chciałbym mieć nadzieję, że także w jej głowie pozostaną jakieś z tą nocą zwiazane skojarzenia. Najwazżniejsze, żebym to wszystko zapamietał, choć z drugiej strony zapamiętam na pewno ponieważ pod wieloma względami jest to "moja" najważniejsza Kobieta na całym Zachodnim Wybrzezu. Jak do tej pory spotykamy sie zawsze wtedy kiedy trzeba, ani mniej ani wiecęj, po prostu narożniki budynków zza których na siebie wpadamy usatwia na naszej drodze jakaś nieprzypadkowa ręka. Myślę, ze to może mieć jakiś głebszy sens.Chyba po porstu potrzebuję kobiet do życia. Może tak być także dlatego, ze od 14stego roku zycia w domu zostałem wychowywany wyłącznie przez kobiety. O trzeciej nad ranem żegnamy się na parkingu domu przy 9tej Alei. Lubię rześkie poranki, można do rana gadać, pić alkohol i wcale nie wiedzieć kiedy za plecami wstaje poranek.

Stillwatre Cove

O 7.30 pobudka. Szybkie sklarowanie sprzętu, zajeżdżam na Sunset, delektuje sie porannym słońcem. Yoko wyskakuje z radosnym usmiechem na ulicę i od razu ruszamy w kierunku Still Water Cove. Nie ma co pisać... Jest to po prostu przepiękny resort, kawałek otwartego (nie dla wszystkich) raju na ziemi. Miejsce w którym co roku odbywaja się prestiżowe zawody najlepszych golfistów świata a zdobywcy świata doczesnego delektuja się sześciocyfrowymi kontami przypatrujac się trajektorii lotu uderzonej przed chwilą golfowej piłki. Żeby nie zanudzać opisami piękna tej okolicy powiem tylko, że my przyjechaliśmy tu pobujać sie na łodzi w naprawdę wesołej atmosferze. I tak faktycznie było, dodatkowo piękno okolicy rozpromienia nasze uśmiechy. Sześcioro uczestników tej imprezy miało niesamowity fun tego dnia. Do wody nie wchodzę, ja do niej jak wariat wskakuję! Innego przywitania sobie nie wyobrażam - to tak jakby móc powrócić do pewnego poniedziałkowego poranka na stację kolejową z wystajacym w środku lasu napisem "Grabów nad Pilicą".


Grabów nad Pilicą

W wodzie czuję się jak w domu. W końcu przetestowałem na free swoją kuszę, która dzięki niewzruszonej na rybie zycie postawie nurka i bezbłędnemu ruchowi wskazującego palca usiekła była tego dnia trzy niczego nie spodziewające się Rock Fishe.
Zaczynamy!

Śmierć jest szybka, a strzał zawsze jest zaskoczeniem. Ryby to najgłupszy przeciwnik jakiego można sobie wyobrazić, wcale mi ich nie żal. Nie wiem czy wędkarze mogą mieć jakiekolwiek powody do dumy. To wszystko to tylko kwestia, cokolwiek by nie powiedzieć, odrobiny szczęścia. Tej niedzieli naprawdę potrzebowałem wody, a zupełnie przypadkowo złożyło sie tak, że było to moje najpiękniejsze nurkowanie w życiu. Czasem zapominałem nawet, ze pływając z rybami pod wodą bez butli co pewien czas trzeba wypłynąć na powierzchnię by zaczerpnąć powietrza. Na szczęście jednak w porę sobie przypominałem. Po nurkowaniu dobra atmosfera przenosi się na łodź. ( Stąd wydaje mi się widzę wieloryby w miejscu, w którym przed chwila nurkowaliśmy - na szczęście braliśmy to pod uwagę, z nurowiska wracamy na łódź podczepieni do Dinghy. Ktoś próbował takiego nura na smyczy? Ja tak ;-) . Śmiechy nie cichną.


Liczba zalogowanych nurków uprawnia Happy Hour do nadania jej tytułu najbardziej aktywnej polskiej Łodzi nurkowej na Zachodnim Wybrzeżu. A da sie...



Happy Hour!


Gimme your gelly hand ;-) She did it!

Wystarczy tak niewiele by było naprawdę miło. Dobry humor po prostu chyba jest zaraźliwy. Tego dnia na pewno był i nie wiem co po tych wszystkich salwach niewytłumaczalnego niczym śmiechu o Polakach myśli sobie moja japońska koleżanka Yoko. Chyba jednak myśli dobrze - dziś zaprosiła mnie na kawę, na jej twarzy nadal widać usmiech. Nie chcę mówić w jakich okolicznościach utopilismy dinghy i jak do dziś część osób stara się znaleźć zastępcze telefony i suszy karty sim. Nie ma o czym mówić. Nawet wtedy mieliśmy sporo radochy. W końcu każdy z nas miał naprawdę dobry czas, czas którego przeciez nikt odgornie nie może zaplanować...Korzystajmy, szybko może się nie zdarzyć ponowna okazja. Wyskakujemy na brzeg. Z nogami w piasku wpatrzony w rajskie oblicze Stillwater Cove zapamietuję swoje najlepsze nurkowanie, swój perfekcyjnie niezaplanowany - perfekcyjny weekend.


YO !

KO !

Pozdrawiam wszystkie kobiety mojego życia. Wygwizdując sobie do rytmu "dwa po dwa" uśmiecham się sam do siebie. Gdzież one teraz mogą być? Patrzę sobie w sufit.



W życiu piekne sa tylko chwile...

i moje Kalifornijskie kobiety

Friday, April 11, 2008

Technikalia - Wracam ?

Czyżby grochy wpadały w oko? Musi to modny wzór... ;-)

I wish I could freez smile on our faces for eternity
Right side - my first and last name written in japanese.


Nie muszę opowiadać jak zaczął sie tydzień.

Zdjęcia z imprezy nadal podgrzewają atmosferę, ale to że w pracy będzie tyle ciekawych rzeczy w życiu bym nie przypuszczał. John pojechał do Londynu zostawiając mnie z całym dobytkiem na środku oceanu...i bardzo dobrze zrobił i mi to bardzo dobrze zrobiło. Lubią Angoli za ich bezceremonialność. Nie wiem czy wracam. Zadam to pytanie narazie po cichu i jeszze nieśmiało. Wracam??
Chyba powoli tak. I to od razu na pierwsza linię dowodzenia. Czuję, że to moje miejsce. Nic nie poprawia humoru tak dobrze jak podjęcie decyzji gdzie postawić centralę kilmatyzacyjną i być absolutnie pewnym swojego zdania. Nie ma to jak zarządzić gdzie i ile ziemi należy wykopać i przetransportować, aby móc ustawić chillery. Ileż jest frajdy w zbieraniu, analizie, szeragowaniu, rozdzielaniu informacje i zadań...Nie ma to jak wrócić do swojej piaskownicy. Znów mam swoje zabawki i zaczynam głębiej oddychać (Ewa coś o tym powinna wiedzieć ;-p trzeba być po prostu pewnym swego) Wiecie co? Ja jednak jestem zwierzęciem. Jeśli poczuję smak krwi na wargach rzucę się bez wahania do gardła...Czasme nie myślę za dużo, po prostu działam. Wiem, że jeszcze nie wróciłem zupełnie, ale smak budowania już delikatnie czują moje nozdrza...Kto nie zna uczucia wstrzymywania ruchu w centrum miasta ze względu na transport chillera albo nie robił testów pożarowych w środku nocy lub nie delektował się porannym widokiem centrum z 30. piętra budowanego właśnie wieżowca w ogóle nie będzie wiedzial o czym mówię. Zapamietajcie! Jestem zwierzęciem budowy, mam instynkt zwierzęcia i wiem że najlepszą obroną jest atak. Żebyście wiedzieli co mnie czeka w przyszłym tygodniu wcale jednak byście mi nie zazdrościli ;-) Ale lubię się czuć zmeczony pracą jesli wiem, że ma ona sens, że trzymam w ręku karty a nie tylko przygladam się grze (w ogóle nie jestem do tego stworzony). Lubię to jeszcze bardziej, gdy stawka jest duża a sama gra podnosi adrenalinę...Iść ciągla iść...mimo, że wiem, że jeszcze będzie ciężko, w poniedziałek nawet bardzo.


P.s. Chciałem oficjalnie i z pełną odpowiedzialnością przeprosić...Japonię!

Zakochałem się w sushi jeszcze w Polsce, sprzedałbym się dla miso soup gdziekolwiek na całym Bożym świecie dano by mi taki wybór, dla napisu made in japan na elektronice schodziłbym sklepy w całej okolicy. Może i nie upiłbym się szybko delikatnym piwem Sapporo, ale na pewno dobrze bym się bawił z japończykami. Oni są szaleni, lubią tak jak ja zabawę, a japonki.....Japonki na dodatek są piękne! Kocham Japonię! Italię też ;-) no i ta manga...
Podrózujcie, zwiedzajcie, wychodźcie z domu kiedy macie okazję. Podróże bowiem proszę Państwa kształcą i rozwijają spojrzenie na świat a ja juz dziś nie wyobrażam sobie jak mógłbym nie mieć koleżanek z Azji...absurdalnie słaba wizja...

Tuesday, April 8, 2008

Ronald Reagan - Visit in Presidential Library and Museum

As a large majority of you know very well I am an ignorant of history.
Of course I know some basic dates and facts form the past because I think people are obliged to know the answers for that kind of basic questions like: Where are we from? And why we can (or can not) exist in world shaped like this one here? Generally speaking our level of intelligence and our humanity too are also good reasons to meet some facts from the history (not always pleasant for us). And nowadays this history more often than in the past is common not only for adjacent nations but also for whole world community...The last one reason for me why it is sometimes worth keeping in touch with history is...you can visit places like this - Ronald Regan Presidential Library. You can go to this place when you have some spare time or you are interested in Cold War history. But I would like to under line this fact. I try to keep my mind clear and free of any historic and politic swamp... Don't even try to blend me in this thick treacle. :-)

Some facts from Simi Valley.

- You can board The Air Fore One 27000
( Statistic: Wingspan 145 feet 9 inches, Length 152 feet 11 inches, Cruising Speed: 540 nautical mph, Range: 6650 nautical miles, Service ceiling: 42000 feet),
- You can touch the Berlin Wall and tread lightly on the South Lawn,
- You can take a picture in the exact replica of the Oval Office,
- And get through the Cold War gallery with pictures from Poland,
- admire nice view of Simi Valley from the external terrace or through the Glazed Wall from inside of the building.
BTW Did you know that RR was a Movie Star?

Enjoy the pictures :-) and keep in mind Vodka Tasting Party :-) Yeah, it was great to meet you there!

** FOTOSY **

Saturday, April 5, 2008

Vodka Tasting Party - It's tonight!

Welcom! Herzlich Willkommen! Witamy!



At Last!
At Last!
At Last!

Piotr and Beata want to proudly announce Vodka tasting party! We invite you to join us in our nicely located house in Berkeley to taste some unique flavors of different vodkas brought directly from Poland. If you think that Belvedere and Chopin are the best Polish vodkas, you should taste these!

Dziegielowka,



Zubrowka



and Debowa



It will be a nice occasion to chat, listen to music (Polish as well), meet Poles and people from all over the world. Beata will serve typical, home made Polish courses like pierogi filled with sauerkraut and mushrooms. Pierogi play an important role not only in Polish,but in the whole Slavic culture... Poles, Ukrainians, Romanians, Russians, Lithuanians, Latvians, and Slovaks can't imagine their lives without pierogis ;) If you are still in doubt, you should dip a spoon in a big pot of bigos. Bigos is a traditional stew typical of Polish and Lithuanian cuisine that many consider to be the Polish national dish. Don't forget to bring a good mood with you. Please let us know if you can make it before Friday.

When- Saturday, April 5th, 2008, Start at 7pm.
Where – 2574 Hilgard Avenue, Berkeley, CA
Hope to see you all there!

Cheers!!!

Piotr & Beata




BEATA'S PHOTOS (CLICK ON LINK BELOW)
The Hosts welcome Guests! (DL ohoto)


There is something in the air ;-) (DL)

This night no photo please :0 (DL)

Thursday, April 3, 2008

Pro Arte et Studio - Totalitaryzm w Architekturze

Niedawno z Piotrkiem miałem małą pogawędkę na temat słabości systemu demokratycznego. Zdziwiły mnie jego poglądy tym bardziej, że znam go jako zagorzałego i aktywnego przeciwnika komunizmu. Patrzyłem na niego bez zrozumienia i z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej nie rozumiałem tego co do mnie mówi...Przecież to nie ja rzucałem mołotowami w milicję, to nie ja ganiałem po mieście z radiem nadawczym, a mimo to stanę w obronie czegoś o co oni walczyli...Nie no coś tu jest nie tak, ale co? Komunizm nie, demokracja nie, co w zamian? Stoimy nad krawędzią basenu, szukam dogodnego zejścia do jacuzii a Piotrek w tym czasie postuluje coś na wzór republiki rzymskiej. Słuchaj - mówi, wyobraź sobie sytuację, w której każdy głos ma inną moc w zależności od pełnionej Funkcji społecznej lub wysokości płaconych podatków. Albo -myślę sobie - jak historycznie bywało posiadania argumentów w postaci dostępu do wojska ;-) . Innymi słowy (ozywił się Piotrek) przedsiębiorca dający zatrudnienie powinien mieć znacznie większą siłę głosu niż przysłowiowy pijaczek pod sklepem. Niby się zgadza - myślę sobie, ale rozsądek mi podpowiada, że jednak coś jest nie tak - myślę z trudem (jacuzzi czeka). Przecież ten pod sklepem i tak nie jest zainteresowany tym co w około niego, czemu więc odbierać mu to co się jak dzien powszedni należy? (zdobywam się na kometarz). Eee tam...słysze w odpowiedzi. No ok, ze względu na sytuację, w której się znajduje może i owszem podatny jest na populizm i spekulacje, ale odebranie mu siły stanowienia o kształcie Państwa podważa w jakimś stopniu reguły wspólnie rządzonego (co za mrzonka), demokratycznego systemu. Przedsiębiorca powinien mieć siłę głosu- kontynuuje Piotrek. Czemu? A żeby móc przeforsować dla siebie lepsze rozwiązania i dać szansę zarobku innym, ale przede wszystkim także i sobie…Hmm. A może za sprawa tego coraz większego majątku on sam zachce mieć tych głosów coraz więcej i więcej? Niebezpieczna sprawa i historycznie dobrze znana. Dyskusja tonie w oparach gorącej wody, ja tez znikam...duzo przyjemniej jest nie myśleć nad tym jak uzdrowić (nieuleczalnie chory świat) świat.

Przyznam szczerze, że nie zgadzałem się z teorią Piotrka…do czasu. Zrozumiałem to dopiero niedawno czytając relację z debaty nad kształtem zagospodarowania brzegu Wisły. Jakich ludzi zatrudnia miasto, tego ja wolę nie wiedzieć. Od piętnastu lat nikt nie potrafi wypowiedzieć się na temat przyszłego kształtu Placu Defilad, nikt nie może dojść do porozumienia w sprawie obwodnicy miasta, ciężko budować nowe mosty, dotleniacze zajmują urzędnikom czas i przynajmniej szpaltę Wyborczej. A Inwestycje jak tonęły tak i nadal toną w powodzi protestów i apelacji lub równie skutecznie rozbijają się o betonowe szeregi komitetów obrony / ochrony czegokolwiek. Czytaj własnych interesów, vide ostatnia sprawa Orco Tower. I w końcu jeden Pan powiedział, co należy wiedzieć powszechnie.

„W Dubaju buduje się sztuczne wyspy z mieszkaniami, na całym świecie inwestuje się np. w drogie nowoczesne lotniska (na sztucznych wyspach. Przyp. SLZ). To skundlone myślenie - mamy 5 mln, więc trzeba oszczędzać. Trzeba mieć wizję, i to na kilkadziesiąt lat.”

I ja się zgadzam z tym Panem w 100%. Niepoprawni wizjonerzy powinni mieć głos, skundlonym myśleniem jest skażona nasza cała szara rzeczywistość. Dajmy 100 głosów przedsiębiorcom przestrzeni, owszem posłuchajmy co mówią okoliczni mieszkańcy, poznajmy opinię społeczeństwa. Na tej podstawie stwórzmy kompromis, znajdźmy porozumienie, zbudujmy ten cholerny most, ale na litość wszelaką zróbmy coś wreszcie dla siebie a nie przeciwko sobie! Nie wierzę, że pan spod sklepu powinien mieć wpływ na kształt czegokolwiek, ale tak jest, że niestety ma. W polskiej rzeczywistości tak właśnie najłatwiej zaistnieć, wystarczy krzyczeć „nie bo nie”, albo „niech budują, ale nie Tu…” i w końcu nic nie budują ani Tu ani Tam, bo Tam też mówią, że nie Tu…a jak nie Tu to gdzie? Przecież nie da się zbudować obwodnicy Szczecina w Gdańsku…Ok, Piotrek miał rację, ale zrozumiałem to na zupełnie innych przykładach :-)

** GALERIA FOTEK**

Myślę, że Wielkie Idee nie liczą się z opinią. Renzo Piano jest moim ulubionym Architektem, razem z Peterem Ricem tworzyli naprawde dobry duet…Szkoda, że to nie on ostatecznie zrobił Złote Tarasy w Warszawie…Mogło być zupelnie ciekawie…P.s.Peter Rice pracowal aż do śmierci w biurze Ove Arup…

Tuesday, April 1, 2008

9ta Aleja - Funktastic


Zakręcony Ssstyl...

Funkyhiphop


Moja interpretacja utworu Fankihiphop WYP3 z plyty "Trzy"

Dziękuję za przesyłkę z Polski! Dziękuję za dobre rzeczy :-)