Wednesday, September 12, 2007

Raport o stanie rzeczy cz.1

Zapewne kilka osób czeka na krótką relację z tego jak wygląda motoryzacyjne San Francisco. To już chyba dobry czas, żeby coś w tym temacie napisać. Przyglądam się ulicom tego miasta prawie miesiąc i zaryzykowalbym stwierdzenie, że moje spostrzeżenia nie różnią się znacznie od tego co myślałem o motoryzacyjnym San Franie po pierwszym tygodniu. Można powiedzieć, że jest to dosyć ciekawy rynek, na ktorym prezentują się wszyscy wielcy producencie z calego swiata, ale z drugiej strony nie jest on zbyt trudny do zrozumienia dla człowieka z Polski, ktory zawsze cierpiał na brak poważnego kontaktu z motoryzacją. Jest różnorodny, ale nie pozbawiony zadęcia, jest egzotyczny, ale i potrafi...nudzić(!). Zacznijmy od tego, że zarówno wśród samochodów i motocykli na wyróżnienie zasługują niemieckie firmy – czujecie ten podmuch nudy? Gdzież tu ta różnorodność? Mało tego! Obie pochodzą z Bawarii! Wśrod samochodów jest to zdecydowanie BMW, natomiast wśrod motocykli na wyróżnienie zasługuje...też BMW. Dokładnie! Przejechałem 10 tysięcy mil, żeby czuć się jak w Niemczech. Ale nim w swoim rozcarowaniu wybiorę się na dobre na stary kontynent, chcialbym zacząć od tego co najbardziej dla mnie nieznane. Zacznijmy od amerykanskiej dumy - od ich narodowego przemysłu samochodowego. Wiem, że istnieją rozsiani po całym świecie milośnicy tutejszej motoryzacji, ale ja się niestety do nich nie zaliczam...Nie rozumiem tej mentalności. Dużo bardziej cenię sobie wyrafinowane rozwiązania techniczne i stylistykę niż kowbojski rozmach w mnożeniu wszystkiego razy dwa. Chociaż z drugiej strony, dla europejczyka takiego jak ja, rozmach ten stanowi o pewnym kolorycie i osobliwym charakterze amerykańskich muscle carsów. Należy zauważyć, iż tutejszy przemysł wystawił na ulicach miasta naprawdę liczną reprezentację . W jednej chwilii możesz spotkac na drodze Fordy, Chryslery, GMC, Pontiacki (nie wymawaic pontiak!), Buicki, Jeepy, Saturny i najbardziej szpanerskie Sciony (dziwna i u nas nieznana marka, ale na pewno warta uwagi). Szczerze mówiąć nadal niewiele wiem o amerykańcach po tym miesiącu. Mniej więcej tyle, że tuziemcy lubią pick-up’y, tandety plastik, chrom, automatyczne skrzynie biegów, duże gabaryty i wozy terenowe. Samochody takie jak Cadillac Escalade, Chevrolet Suburban czy GMC Yukon to w zasadzie kompaktowe wersje tego co my w Europie znamy pod nazwą autobus. Nie przypuszczałem, że to kiedyś powiem...Z całej gamy róznych modeli, które codziennie spotykam na drogach, wybrałbym...Forda (nie mylić z focusem) serii F. Jeszcze rano tak twierdziłem. Myślałem sobie; Tak! Na dziś dzień zadowolilbym się jego najmniejsza odmianą...dajmny na to 150. Jednak po dzisiejszym spacerze do pracy wybieram Dodge’a RAM1500. Ta sama filozofia, podobny kształt i gabaryt, ale to jednak Dodge i jest po prostu ładniejszy. W sumie o amerykanskiej motoryzacji moglbym powiedzieć (co już z resztą zrobiłem), że jest osobliwa, pragmatyczna (vide focus)...i plastikowa. Ma kilka ciekawych przypadków takich jak klasyczne Mustangi, Chevy Camaro czy legendarne Buick Riviery Boat Taile, ale to tyle co chciałbym napisać. Przepraszam milośników amerykańskiej motoryzacji, ale chciałbym teraz pomówić o samochodach...ktore są mi bliższe ;-)

Przenieśmy się do...Japonii.
Amerykanie pokochali japończyków (i to zaledwie 60 lat po Hiroszimie). Masz tutaj pełny przegląd oferty katalogowej Toyoty i Hondy. Obie marki oferują w Stanach prawie te same modele co w Europie, z tą tylko różnicą, że Toyota pod nazwą corolla i camry sprzedaje coś co nie przypomina mi ani corolli ani camry. Chociaż te strasze modele, (takie jak posiadają GWP) są identyczne i czasami, gdy je spotykam wywołują sentymentalny uśmiech na mojej twarzy. (Achh te bramy, achh te mosty! ;-)) Do oferty tutaj za Oceanem Toyota dorzuciła jeszcze kilka niespotykanych w Europie modeli, rezygunjąc jednocześnie z zaprezentowania amerykanom yarisa czy aigo. Jest wreszcie jeden model tego producenta, ktory zyskał moje uznanie! Tundra - juz z daleka budzi skojarzenia dobrze wykonanej roboty. Kolejnym ciekawym przypadkiem, który zanotowałem pierwszego dnia swojej tutaj bytności to Toyota Prius. Auto stylistycznie nieciekawe, ale szczególnie jeden detal przyciągnął moją uwagę. Jest to mały znaczek Hybrid Synergy Drive. Fiu...fiu...A tych modeli troche tu jeździ, więc w sumie Toyocie należą się oklaski za determinację w faktycznym dążeniu do obniżenia emisji gazów cieplarnianych.Swoją drogą myślałem, że idąca w parze z Toyotą - Honda ma mniej pokręconą politykę sprzedaży. Civic to civic i wyglada jak civic pomyślałem, gdy spotkalem jedną na Embarcadero. Podobnie Accord. Z tą tylko różnicą, że tutaj Accord to nie Honda! Mało tego, nie jest to nawet Accord! Te modele Hondy tutaj nazywają się Acura i mają oznaczenia TL i TSX. Chociaż po bardziej wnikliwym śledztwie okazało się, że jest tak tylko w przypadku najnowszego modelu. Starsze egzemplarze zachowały swoje charakterystyczne znaki rozpoznawcze. Podobny do Acury poziom luksusu wyraża się tutaj także nazwą Infinity-wiadmo Toyota nie może pozostac dłużna. Pod tym szyldem japończycy oferują swoim wiernym klientom komfortowe limuzyny i Suv’y. Są też oczywiście Leksusy...zmora Mercedesa. Wiele osób twierdzi, że są to najbardziej luksusowe i zaawansowane technicznie samochody na rynku konsumenckim...Jesli chodzi o zaawansowanie techniczne i japońskie wykonanie, wolę już ich elektronikę (ale czy jest coś jeszcze w dzisiejszych czasach made in Japan?). Zostawmy Leksusy ich właścicielom, mi szkoda na nie czasu. No może IS 200/300 tak, ale szczerze mówiąc tutaj jeszcze tego modelu nie widziałem. Mazda? Proszę bardzo, jest a i owszem. Najpopularniejsza z wszystkich modeli wydaje mi się MX 5tka, bywają też nie spotykane u nas Vany i Suvy, ale ze względu na specyficzny japoński design nie zwracam na nie uwagi (chociaż szanuję tą firmę za wysiłki wkładane w silniki Wankla). Z drugiej jednak strony widać europeizację lini stylistycznych japończyków (nowa 323).Szkoda...w tym wypadku każda inność cieszy...Tym bardziej, że pod względem niezawodności też już ponoć wschodni tygrys zbliżają się do średnich stanów unijnych.
Są też Nissany, różne modele (patrz uwaga dotycząca stylistyki mazdy). Ja najbardziej lubię Patrola, ale na innych modelach raczej oka nie zawieszę ...No i właśnie...czas na japońską wisienkę. Na Firmę (założoną z fuzji pięciu firm), ktora produkuje rewelacyjne koparki i bardzo dobrej jakości filmy fotograficzne - Fuji, przepraszam Subaru. Mogliby przez całe swoje istnienie produkwać beznadziejnie nudne i beznadziejnie bezawaryjne samochody, mogliby ale postanowili wyprodukować Imprezę. Ma ona wszystko co przekonuje mnie do tego samochodu. Genialna nazwa, stały napęd na cztery koła, bokser z charakterystycznym bulgotem, grubo ponad dwieście koni pod maską i bliżej nieokreślony design, ktory nadal nie wiem jak zakwalifkować. Jest to pod względem emocji towarzyszących jeździe - smochód kompletny, który na ulicach San Francisco podobnie jak w Warszawie zdobywa uznanie i licznych entuzjastów tej marki. Wiadomo nie od dziś, że między Imprezą a Mitsubishi Lancerem toczy się od lat zacięta walka o serca nie stawiających na kompromisowe rozwiązania milośnikow szybkiej jazdy. I tu w Californii Lancer niestety przegrywa. Tylko jeden widziany (slyszany) egzemplarz. To stanwczo za mało jak na tak doskonały produkt. W pojedynku Subaru CA-Lancer CA zdecydowanie wygrywa ten pierwszy. A dziwne to trochę. Tak samo jak dziwi mnie po co amerykanom te spektakularne naddatki mocy kapiące spod masek jankeskich samochodów. Tutaj wszyscy jeżdżą beznadziejnie wolno i beznadziejnie przepisowo...Nawet na autostradach!
Ja chcę na gokarty! Ja chcę na Modlinską z Guzvelem!
Jest jeszcze jedna rzecz, która dziwi mnie chyba najbardziej. Jak ci malutcy, pozbawieni poważnego wyglądu japońscy inżynierowie są w stanie pordukować takie samochody jak Tundra czy Impreza? Jak oni w ogóle są w stanie wyprodukować samochody ? Sushi rozumiem...ale samochody? silniki V8? To rzekłbym zdecydowanie coś dalece bardziej skomplikowanego...A jednak potrafią... Zostawmy ich jednak na chwilę i jedźmy do Europy.

Niemcy.

Jak już mowiłem BMW ma tutaj niesamowicie mocną pozycję. Tu prawdopodobnie jeździ wiecej samochodow tej marki niż za naszą zachodnia granicą. I co Wy na to? Nie ma sie czemu dziwić, od dawna rynkiem priorytetowym dla tej zaslużonej firmy stały się Stany (w szczególności zachodnie wybrzeże). Dla mnie stało się to jasne w kilku etapach. Najpierw, gdy dowiedziałem się o istnieniu zakładow produkcyjnych BMW w Ameryce, potem gdy rolę głównego stylisty w koncernie przejął amerykanski designer Chrisa Bangle, na koniec gdy porównalem liczby sprzedawancyh samochodów po obu stronach oceanu. Tak jest, tu jest główny rynek zbytu z3ek, z4ek, x5tek. Czesto spotkasz znaczek M na trojkach serii e46 czy piatkach e39 i e60. Są też zachowane w doskonalej kondycji e38ki czyli ostatnie klasyczne maszyny z Bawarii (zapytajcie Bartka co o nich sądzi). A ja po raz kolejny dorastam do przekonania, że lśniąco czarne e46 licuje z moimi oczekiwaniami co do przyszlego samochodu w Polsce. I chcialbym, żeby to właśnie mi sie udało osiągnąć. Wszystko powyzej 320 brzmi i wygląda dobrze. No chyba, że jest to Mini Cooper S, który podparty autorytetem inzynierow z Bawari i czerpiący z brytyjskich tradycji motoryzacyjnych zdobywa (naprawdę licznie) serca Kalifornijczykow mieszkających w San Francisco. Mniejsze BMW, ale też jeździ , ładnie mruczy i nawet wygląda.

Powder KEG


Uff. Kolej na Mercedesy. Ja uważam , że ładne modele tego producenta skończyły się na tzw. „Beczce”. Ulice San Francisco zdaja się w stu procentach to potwierdzać. Zdecydowanie najwięcej old-timerów poruszających się po tutejszych ulicach to właśnie Mercedesy (w Sausalito widzialem nawet 300SL-dla mnie legenda!). Oczywiście jeździ po tutejszych ulicach całkiem sporo zupełnie nowiutkich modeli, ale w tym wypadku ponownie szkoda mi o nich pisać. Jakie są - każdy widzi.



Porsche-Firma z Zuffenhausen powinna być dumna z uznania jakie ma w gronie tutejszej klienteli. Jest to niezwykle popularna marka wśrod mieszkańców San Frana z zasobnym portfelem. Nie muszę chyba mówić, że chodzi o przeróżne odmiany 911ki. Naprawdę milo popatrzeć. Dziś widzialem też, po raz pierwszy Cayenna S, chociaż jest to auto na tyle niknące w tłumie innych tutejszych Suv’ów, że zapewne zdarzyło mi się już je kilka razy przegapić.


Volkswagen? Jest! I to licznie reprezentowany. Bora (czyli Jetta), Passat, Golf, New Beetle. Wszystkie identyczne z europejskimi odpowiednikami. Najpopularniejsze silniki 1.8T i VR6, ale widzialem też wersje TDI (kryzys paliwowy ma naprawdę długie macki). Mi najbardziej w pamięć zapada każda „jedynka” kabriolet spotkana tu nad Pacyfikiem. Sentyment pierwszego samochodu pozostaje ;-).


Audi.
Obdziela amerykanów swoimi produktami takimi jak A4, A6 czy A8. Często też literę A zastępuje S i wtedy już jest baardzo miło ;-). Gieniu - A3 niestety jeszce nie widzialem.


Skandynawia.



Volvo, Saab czyli bezpiecznie, powściągliwie, elegancko. Oprócz klifornijskich tablic rejestracyjnych nie różnią się niczym od tych produkowanych w Europie. Modele, nazwy i ich wygląd identyczne z tym co znamy ze Starego kontynentu. Skandynawowie mają spore uznanie w San Francisco. W sumie widać jak dalece pragmtyczni są Amerykanie.

Wielka Brytania.



Zdecydowanie Range/Land Rovery I Jaguary zdobywaja serca kalifornijczyków. Choć jest ich zauważanlnie mniej niż germanów czy skandynawów, to gwarantuję ,że nie odwrócisz wzroku na widok Aston Martina DB9 czy Bentleya Continentala. Dużo jest też wspomnianych wcześniej brand new Mini Cooperów.


Italia



Nie wiedzieć czemu zamyka stawkę europejskich producentów.
Najczęsciej spotkasz tutaj zabytkowe Alfy Romeo, czasem Fiata Spidera, to Tyle...


Prezydent Fiata zapowiada powrót z Alfą na rynek amerkański w 2009 roku. Jest szansa, że obecna sytuacja szybko się odmieni. Udane modele Brera i 159 to może być to co pokochają Kalifornijczycy. Szczegolnie Brera w wersji Spider może okazać się przebojem. Póki co jest cienko i narazie tak pozostanie. Dziwi natomiast totalnie brak takich legendarnych marek jak Lamborghini (nie czytać Lambordżini!) czy mistycznego Ferrari! No właśnie...Ferrari! Widziałem tutaj zaledwie dwa modele, czyli tyle co przez dwie godziny na austriackiej autosrtadzie. Sam twierdziłem kiedyś, że Austria to bardzo nudny kraj...hmmm czy na pewno się nie mylilem? ;-) ). Jednym z owych Ferrari spotkanych tutaj było F360 Modena widziane w Chinatown (wspominałem juz o nim), drugim natomiast było 308 GTB w Sausalito ( jednak modelu nie jestem pewien). Ilekroć widzę samochód tej marki, mam nieodparte wrażenie, że jest to osobna kategoria w świecie motoryzacyjnym. Absolutny Olimp, nadsamochód, gigantycznie dobra robota, po prostu Legenda. Dla mnie geniusz techniczny i arcydzieło rzemieślnicze opakowane w przepięknych kształtów karoserie polakierowane jedynym i niepowtarzalnym kolorem Rosso Corsa. Rozpoznacie ten kolor zawsze. Jest naprawdę niepowtarczalny jak wszystko co wiąże się z tą marką. Dżwięk dwuanstu cylindrów? To już nie jest zabawa. Jedynym ogniwem w łańcuchu człowiek-maszyna, który może tu zawieść jest...kierowca. Dla mnie taki szczegół jak to, że Renzo Piano projektował tunel aerodynamiczny wykorzystywany przez firmę w Maranello jest już tylko wisienką na i tak spektakularnym torcie. Taak... Myślę sobie, że gdybym byl nieprzyzwoicie bogaty najważniejsze miejsce w moim garażu zajmowałoby własnie Ferrari. Nie wiem tylko czy byłoby to 250gt California z 1957 roku czy Dino 246gt z 69ego. Wciąż nie wiem gdzie postawilbym Alfę Romeo 8C 2900 1935-1939, a gdzie stałby Aston Martin DB6. A przecież oczywistym jest, że Meredesa SL 300 (oczywiście w wersji gull wing coupe) nie odważyłbym się postawic w kącie...Pomyślcie ile czasu marnowalibyście zastanawiając się czym wyjechać na niedzielną przejażdżkę...zastanówcie się poważnie, czy naprawdę chcielibyscie być bogaci?? ;-?

Koniec części pierwszej. C.D.N.



Tyłeczek ładnej Wloszki...


Stopy ładnej Wloszki ;-)

Jednak najważniejsze jest ładne wnętrze...ładnej włoszki ;-)