Thursday, November 29, 2007

Death Valley - Area 51 czyli Viva Las Vegas!!!

Dzień 3.

Trona - Death Valley (Emigrant, Srovepipe Wells, The Sand Dunes, Devils Cornfield) - Beatty ( Nevada ) - Area 51 ( Nevada ) - Longstreet Inn ( Nevada ) – Las Vegas (Nevada)

W terenie recover do normalnego świata jest prosty. Wstajesz wychodzisz ze śpiwora, zakładasz buty i już jesteś ubrany. Rozpalasz ciepłe jeszcze ognisko, wstawiasz wodę na herbatę. Kroisz chleb, robisz kanapki, jajecznicę i cały ten śniadaniowy bałaganik. Potem masz wolny czas, my idziemy postrzelać. Na górze robimy sobie krótką rozgrzewkę. Pif paf, bum, bęc. Miło sie zrelaksowac z rana, trzymając Mossberga w ręku nie myśleć o niczym innym , tylko o pięknie krajobrazu i potędze natury. (chyba jestem człowiekiem pierwotnym)
Wracamy do obozu, żeby doprowadzic się do porządku. Uruchamiamy solar shower, butelki z wodą , pasta do zebów, nowa bielizna i jedziemy dalej. Tym razem strzelanie zapamietam z jednego prostego powodu.


to samo w razie problemów znajdziecie też tu:

http://www.youtube.com/watch?v=AbJwyqNTQZY

Pobiłem swój rekord z Los Padres w strzelaniu długodystansowym (old personal best 70m). Siadam na ziemi, szukam celu, który ustawilem „dosyć” daleko (110-130 metrów) i spokojnie oddaję kilka strzałów. Ostatni dopada celu, którym jest mała butelka heinekena (0.3 ltr). Kupcie dziś sobie taką buteleczkę do kolacji i ustawcie 130 metrów dalej. Na dziś dzień ustrzelenie tej butelki wydaje mi się sporym osiągnięciem, ale...niedługo może okazać się, że trzeba będzie spróbowac czegoś nowego. W momencie, gdy ostatni kula osiąga cel, butelka przestaje istnieć. Jest to o tyle spektakularne, że strzelając z 22ki na krótkie dystanse, owszem uszkodzisz butelkę, ale nie spowodujesz jej gwałtownego zniknięcie z powierzchni ziemi...Dystans robi sowje, maksymalne wrażenie! Jest coś majestatycznego w obcowaniu z bronią, szczególnym jej przypadkiem jest broń snajperska...To jak rysowanie tuszem, freediving lub szybka jazda samochodem. Jedna próba duża stawka. Chyba u mnie to rodzinne. Siostra jest chirurgiem, ten zawód obok saper zapewnia chyba najwyższy współczynnik adrenalinowego kopniaka (mam też kilka alternatywnych określeń tego stanu podniecenia, ale nie będę się tu nimi z Wami dzielił ;-) ). Chyba jestem uzależniony od podwyższonego poziomu adrenaliny. Jeśli tego nie kontroluję zaczynam popadać w skrajne stany. Tak jak mieliście to okazję zaobserwować ostatnio na blogspocie. Hmmm...chyba tak właśnie jest.

Wracamy do obozowiska , skladamy sprzęt i staramy się dostać do drogi asfaltowej. Pilotuję Marcina po pustyni tak, abyśmy nie ugrzęźli, nie zawiśli, nie zostawili tu na pamiatkę jakiegoś elementu zawieszenia lub podpisu w postaci plamy oleju. Udaje się dostać do asfaltu. Obieramy cel - Death Valley.

Posłużę się tu opisem trasy sporządzonym prze Marcina. Ja niestety nie mam głowy do rozpamietywania tras, numerów autostrad, nazw mijanych krain geograficznych i opisywania tych wszystkich okolic z nazwiska i imienia.

Marcin na swoim blogu pisze...

„Po drodze mijamy Searles Dry Lake. Plan zaklada przejazd przez DV i dotarcie do Beatty w Nevadzie gdzie mamy skręcic w strone Area 51. Jedziemy dynamicznie i szybko, drogi są puste, uważamy tylko na policje. Mijamy tablice informującą nas, że jesteśmy już w słynnej dolinie :) Jedziemy Emigrant Canyon w strone Stovepipe Wells tam odbijamy na Devils Cornfield zatrzymujac sie w Mesquite Sand Dunes .



Miejsce jest niesamowite jakby przeniesione z Arabii :) pustynia z diunami, wiatr przypominajacy burze pustynną. Piasek wdziera się wszędzie, czuję że mam go pełno w ustach i pod ubraniem :) (...) Wracamy na trasę, powoli sie ściemnia a mamy jeszcze kawał drogi do pokoniania. Zatrzymujemy sie na chwilę w pobliskim Ghost Town - opuszczonym górniczym miasteczku. Całe budynki i samochody. Tylko ludzi brakuje. Dzwine :) Jadąc droga Daylight Pass przekraczamy granice z Nevadą. Tu speed limit jest juz 80 mph. Ciśniemy. W Beatty tankujemy paliwo i szukamy drogi w strone strefy 51. Obieramy kierunek na północ co okazuje się błędem. Po kilkudziesieciu milach zatrzymujemy sie w celu weryfikacji trasy. Musimy wracać do Beatty a stamtąd na południe... Zapada zmrok. Zatrzymujemy sie przy słupie informujacym nas, że oto jesteśmy tuż obok Area 51 :) . Spędzamy chwilę lustrując niebo z nadzieję, że pojawi się jakiś latąjacy pojazd. Nie stwierdzilismy obecnosci UFO lub innych pojazdow. Ruszamy do hotelu. Blisko nas jest Longstreet Inn Casino. Jesteśmy już trochę zmęczeni. W hotelu jemy kolację.”
OK. Teraz ja.
Na stacji benzynowej ze słupem Area 51 orientuję się jak blisko jestem Vegas. Niestety nikt oprócz mnie nie ma ochoty tam jechać. Nie daje mi spokoju wizja ominięcia tak legendarnego miejsca, będąc niemalże u jego bram. Postanawiam, jechać sam do Vegas. Piotrek patrzy się na mnie i mówi „Mister, jak chcesz to jedź do tego Vegas”. Odpowiadam mu „właśnie tak przed chwilą postanowiłem”.
Piotrek mógłby mieszkac na Pradze. Nie pyta o nic, wklepuje adres i oddaje mi swój gps, mówiąc przy tym „tam powinno byc miło” ;-) Przy samochodzie jako „starszak” i bywalec nocnych klubów Vegas, daje jeszcze wskazówki (niedoświadczonemu małolatowi) jak, gdzie, z klasą i korzyścią dla siebie się zabawic. Zapisuję w głowie te wszystkie rady i wyruszam w drogę po niezapomniane wspomnienia. Viva Las Vegas!

Vegas rozwala mnie swoją wielkością. Poważnie, to nie jest małe miasteczko z kasynami. To jest gigant miasto z rozpustą, przepychem i kasynami! Bezczelnie wybieram najbardziej mi znany hotel Belagio i właśnie tam cudem znajduję miejsce parkingowe (pamiętacie Ocean 12?). Wchodzę do kasyna, staję na progu jak kowboj, biorę głęboki oddech, uśmiecham się do siebie i czuję, że świat tej nocy kręci się wokół tego miejsca. Puszczam pierwszą kaskę w świątyni hazardu, w której fortunki zostawiali najwięksi gangsterzy i hazardziści tego świata. Z pewnością elita polskiego Pruszkowa, spędzała swoje złote lata przy jednym z krupierskich stołów Vegasa. Tu mógł siedziec Pershing, tu mógl obstawiac Słowik, a tam do walki szykował się Andrew. Wychodzę z kasyna robię mały spacerek Stripem, wracam na parking, zabieram samochód i dokonuję dalszej eksploracji Miasta! Szał baj najt! wykonuję połączenie z Wielką Brytanią. Oxford , Vegas is calling! (Pamiętacie ten kawałek Pistolsów?) Świat zmalał, dziś weekendy spedzamy z dala od domów. Muzyka, Mazda, Strip, dziewczyny całego świata dookoła. Nie, nie wydaje mi się, poprostu tej nocy, w tym właśnie miejscu mam bardzo proste potrzeby.

Kupuję benzynę i red bulla. Ciekawie jak odnotuje to wyciąg bankowy?
*debit card payment.Las Vegas* Jednak chyba najbardziej orjentalny record jak dotąd.

Wyruszam w drogę powrotną do hotelu, w którym urzęduje reszta ekipy. Obawiałem się trochę problemów ze snem podczas jazdy samochodem. Nic takiego nie miało miejsca. Dawka emocji z Vegas rozbudzila mnie na dobre. W tle Sokół śpiewa do podkładu Emada, Fisz też korzysta z życzliwości brata i mojej słabości do pewnego kawałka. Odkryciem wypadu okazuje się „Talking bout my baby” w remiksie FatboySlima. W samochodzie jest wesoło. Ciągle dziwne wrażenie robi na mnie Area 51. Bacznie się jej przypatruję w poszukiwaniu UFO (przy czym nie mówię tu o spodku kosmicznym z kreskówek, mówię o tym o czym definicja tego typu obiektów stanowi Unidentified Flying Object). Strasznie ekscytują mnie tajemnicze miejsca, kryjące w sobie jakąś wielką zagadkę lub ślad dawnej potęgi (Jednak eksploracja terenów po RCN w Gąbinie zrobiła na mnie dużo większe wrażenie). Tu po prostu przejeżdzasz obok krainy wielkości połowy Polski nazwanej tajemniczo Area 51. Możesz się tylko domyślac co kryje się w hangarach oświetlonyych jasnym światłem w oddali. Area 51 to zespoły budynków porozrzucane po całym tym rozległym terenie. Tego co najistotniejsze na pewno nie widać. Ciekawe co dzieje się pod ziemią? Nagle z lewej strony pojawia się błysk i zostawia na niebie świecącą poświatę. Kometa, pocisk, ufo? Kometa, pocisk? Ok, to tylko Kometa. Chciałbym Wam napisac, że widziałem naocznie testy nowego napędu antygrawitacyjnego...Nie napiszę, nie widziałem, albo widziałem i nawet o tym nie wiem. Powszechnie uważa się, że technika wojskowa wyprzedza cywilną o około 10 lat. Może nawet nie potrafię sobie wyobrazic jak może wyglądac (lub nie wyglądac) bojowy, zwiadowczy (ogólnie rzecz biorąc wojskowy) samolot za 10 lat...Skręcam z 95tki do hotelu. Przede mną ostatnie 16 mil podróży. Posatnawiam ustanowic na tej drodze swój rekord prędkości tego kontynentu. Rozpędzam samochod do 118 mil na godzinę (190km/h)...Może byc, póki co wystarczy. Tutaj za takie wyskoki idzie się bez słowa wytłumaczenia prosto do więzienia. Wpdam do hotelu, pierwsza noc z prysznicem i łóżkiem....ajjjjjj!


Po porannej rozgrzewce
puszka została wyleczona z kataru...Cola zawsze przed śniadaniem!

Nie zostawiamy po sobie bałaganu...i dowodów ;-)

Tu mie zdjencie cyknij Panie na to przyrody okolyczność....

Wujek Dobra Rada i jego pilny uczeń...

Nasi z San Hozia i ja (albo odwrotnie)

Patataj patataj....

Nie no, oni chyba zupełnie powariowali !?

Tiaa...Przypadek tzw. beznadziejny ;-)

Rzymianie tu byli zaraz przed Wikingami....potem przez przypadek wpadł Krzysiek.

Tu można więcej niz w Kaliforni, ale tych mistycznych San Franowych kobiet tutaj niestety nie uświadczysz...

Witamy w Dolinie Śmierci

Lubię to...

Przyśpiesz jak widzisz ten znak. zabawa murowana!

" Czy ty wiesz po co właściwie jest nam ten miś ??"

Dom z butelek. odpowiedź na 3 mln mieszkan PISu?

Czy jednak pozytywistyczne szklane domy to nie mrzonka?

Z pamietnika Kalifornijskiego robotnika cd. Czyli się wiaderkiem pracuje...sie.

Kalifornijsky styl. Joshua Tree!

Ghost City-dworzec

Ghost City


Beatty (Nevada)
Szukamy Strefy 51.

Gdzież ona jest?
-Kamienny człowiek, Kamienny człowiek.
-odbiór, słyszymy Was,
-Panowie, cos nie tak. To chyba nie tu. Zatrzymujemy się.
-Roger
Słońce zachodzi...

Wcale nie tak powoli....A My sie proszę Państwa, głupio przyznać -pogubiliśmy... Zawracamy!

No teraz to chyba będzie to! (Vegas jest tu gdzie występuje plątanina ulic, na prawo od napisu Death Valley). Blisko nie?


Tak! To Tu!

Hall wejściowy Hotelu Bellagio.

Hall cd.

Bellagio i Cesar Palace

No to zaczynamy....

Bellagio fountain



Paryżewo? EEE no, ja chcę do Paryża. [Paryżanki sa bardzo otwarte...Rue de Bac :-)]

Eifell Tower. Dziwne, już widziałem gdzieś tą wieżę...



Startosfera...Czyli odpałowy rollercoaster

Budynki na terenie Area 51


Czyli "oficjalna część" Strefy. Dla ludzi z branży dobrze znana baza wojskowa.