Friday, January 25, 2008

Raport o stanie rzeczy cz.3 (lub tylko suplement)

Kilka sprostowań na podstawie nowych doswiadczeń. Zrozumiałem, że nieodpowiedzialnie jest pisac o kraju, w którym jest sie tak krótko i o rzeczach, o których niewiele się wie.
Chciałem zatem załączyc kilka najnowszych motoryzacyjnych spostrzeżen do poprzednich dwóch (wrześniowych) raportów.


Kiedyś w przypływie emocji napisałem, że z dwojga amerykańskich gigantów na kołach wybrałbym Dodge’a Rama. Dziś cofam to zdanie posypując sobie przy tym glowę popiołem. Wybrałbym Forda F150 – po prostu to on tak naprawdę bardziej mi się podoba. Wtedy byłem najwyraźniej pobudzony zbliżającymi się odwiedzinami z Polski. Czas sie znów ustosunkowac do moich emocjonalnych powiązań z motoryzacją włoską, niemiecką, japońską. Czas na upgrade! Włoskie super-samochody nadal leżą w kregu moich fantazji, ale niestety żeby stac się posiadaczem takiego wózka musisz znac jedną twarda jak tytan prawdę. Te samochody trudno zdobyc, ale jeszcze ciężej je przy sobie utrzymac. By je zdobyc wystarczy byc właścicielem zasobnego konta i dosyc kolorowej wyobraźni, natomiast żeby je przy sobie utrzymac musisz byc niesamowicie pewnym siebie gościem, który nie cofa ręki, gdy sprawy „idą na pięści”. Jeśli stac cię na taki samochód a nie potrafisz dac po ryju w przydrożnej knajpie miejscowemu osiłkowi, albo nie masz na tyle tupetu by stac się bohaterem skandalu na wystawnej imprezie lepiej sobie odpuśc. Te samochody jak piękne kobiety nie lubią grzecznych chłopców. Musisz byc prawdziwym brooklyńsko-makaroniarskim twardzielem (lub po prostu twardzielem).Gdy trzeba musisz łamac sztaby w dłoniach, nosy w knajpach, bic wtedy gdy sytuacja wydaje sie do tego zmuszac (i to bez udziału alkoholu) a przede wszystkiem zawsze musisz byc sobą (nie ma już dziś takich facetów – sprzedaliśmy się za cenę poprawności politycznej). Dlatego właśnie super wózki są takie drogie, żeby dac do zrozumienia wszystkim, że tak jak one prawdziwi faceci to zupełna rzadkośc. Jeśli zaś przez przypadek lub z kaprysu posiadania zbyt dużej ilości gotowki srtaniesz sie włąścicielem takiego samochodu i w jakimś momencie jako facet zawiedziesz, lepiej sprzedaj ten samochód, spienięż wszystkie swoje dobra, zmień twarz i nazwisko, kup sobie bilet miesięczny (tak żeby nawet kasowaniem biletu nie zwracac na siebie uwagi) i wstąp na długą i trudną drogę bycia szarym tłumem. Mnie na takie samochody wciąz jeszcze nie stac, ale na ubitej ziemi mogę za to w ich interesie stanąc z każdym (ale tylko przy akompaniamncie odpowiedniej ilości alkoholu). Jeśli posiadacie natomiast wyobraźnię i nie posiadacie tak dużych pokładow gotówki wybierzcie sobie jakąs inna budżetową włoską pieknośc. Na pewno będzie sprawiała Ci zawody i klika razy wprowadzi Was w zakłopotanie, ale tego typu kaprysy pieknościom się wybacza. Mam wrażenie, że kolejne wymieniane części powodują ułudę rozstania się raz na zawsze z uczuciem utraty zaufania. Dziwne, z ludźmi jak się coś już zepsuje nie jest tak łatwo. W każdym bądź razie tak właśnie wyglądałoby Wasze życie gdybyście mieli możliwośc dzielic swoje noce i poranki z Moniką Belucci. Tu w San Francisco niewielu docenia takie towarzystwo (chyba chodzi o te nieszczęsne pagórki ;-)...Ferrari i Lambo zobaczysz głównie na wystawie British Motors na rogu Van Ness i Folsom, czasem też, w tłumie „plebejskich” toyot i volkswagenów ukłują Cię w oko trójzęby chromowanych atrap Maserati. Nigdy nie zapomnę pierwszego wrażenia jakie pozostawiło na mnie pewne Quattroporte widziane w Wiedniu (dla mnie, jak dotąd najnudniejszym mieście Świata). Nigdy później nie widziałem tak pięknie szytych skór.
Ale nie każdy jak mówiłem tego spróbuje, więc zajmijmy się czymś bardziej namacalnym, czymś bardziej racjonalnym. Powiedzmy takimi kobietami, ktore wyglądają jak modelki, ale nadal nie zatraciły w sobie tych wszystkich zdolności, które czynią życie faceta trochę (jednak?) prostszym.
Samochody niemieckie i japońskie, lub szerzej Europa kontra Azja. Stac na nie prawie każdego i to one głównie leżą w kręgu naszych/waszych zainteresowań lub porządań. Niewątpliwie obie potrafią zadbac o dom, wychowac dzieci i sa godnymi zaufania partnerkami. Jednak, którą z nich wybrac? Ja wybieram Europę. Jestem tym prostym przykładem regionalnego estety, który wychowując się w Polsce twierdzi, że Polki sa najładniejsze, tym samym prostym gnojkiem, ktory twierdzi, że za Ewelinę, Karolinę czy Kaskę pójdzie na pięści w osiedlowej piaskownicy tylko dlatego, że nie poznał nigdy Caroline, Katryn czy Andrei. Japonki (azjatki)? Na pewno sa ładne, ale zbyt nudne i tradycjonalne, nie wytrzymałbym zbyt długo swiadomości, że dałem sobie podbic oko dla Nissana Sunny. Ok, są wyjatki. Znam jedną miłą i szaloną nieco azjatkę, ale to oddaje dobrze udział procentowy w całej populacji. Myśle, że tyle samo jest fajnych i szalonych japońskich wózków ile jest Yoko w całym oceanie azjatyckich wyrobniczek, tak samo nienagannie ubarnych, nieskazitelnie uśmiechajacych się na przywitanie i tak niezauważalnie przemykających po ulicach san frana jak te skośnookie dziewczyny z Richmond albo Sunset. Owszem widzisz je wszędzie i czasem myślisz sobie, że chciałbyś je miec. Ale zastanów się dwa razy! Jeśli miałbym poświecic czas azjatkom wolałbym jednak japoński odpowiednik Yoko, który w moim świecie nazywa się subaru impreza lub taką np.Danielle (czy pomyślalem mazda XC7?).
Czas na Amerykanki, czyli sedno tej sprawy. Nie chciałbym tutaj stosowac porownań motoryzacyjnych (nie tylko dlatego, że godzi to w interesy i poczucie godności kobiet). Przede wszystkim obraziłbym te wszystkie ładne amerykanki, które tu poznałem. (np. Messi)
Owszem widziałem ostatnio amerykański samochód, który rozpaczliwie chciałby powrócic do czasów świetności amerykanskiej motoryzacji. Otóz na tylnym słupku projektanci umiescili okrągłą szybkę (cóż za oryginał), przez którą z nadzieją chcieliby wypatrzec lepsze czasy amerykańskiego przemysłu samochodwoego. No i co z tego wyszło? Samochód, ktory udaje mazde mx5, daje nadzieje całym rzeszom amerykanów na znalezienie się niskim kosztem w gronie posiadaczy samochodów dwumiejscowych (dziwne...drugi biegun podatkowy nadal wybiera porsche) a tak naprawdę spycha ich na margines motoryzacyjnej egzystencji. Owo okienko jak i reszta samochodu wykonana jest w sposób tak tandetny, że nawet Chińczycy poczuliby się zażenowani. Amerykanie mieli na przestrzeni kilku oststnich lat zaledwie (i aż) dwa modele, które podniosły ich na duchu. Myślę, ze był to PT Criuser i na pewno nowy Mustang. Szkoda, że amerykańska motoryzacja się tak mocno pogubiła. Mam wrażenie, że oni wiedzą już tylko jak robic pick-up’y (choc Toyota i Nissan też wiedzą i może nawet robią je lepiej). Reszta przemysłu to jest schizofreniczne rozdwojenie jaźni między masowością i niezawodnością japońskiej konkurencji a prestiżem europejskiego szyku. Amerykanie stoją pośrodku...dosłownie stoją, konkurencja głównie kroczy lub nawet delikatnie truchta...ale jednak w swoim kierunku.



Nawet w San Franie na ulicach dzieją się ciekaw rzeczy...


p.s. Nie traktujcie moich motoryzacyjnych wynurzeń jako opowieści autorytatywnych. Ja mam zbyt emocjonalny stosunek do samochodów, żeby moje opninie mogły byc obiektywne. W sumie chciałbym pobujac się krotko z Danielle, epizodycznie z Messi, docelowo z Heidi ?? ;-)) Znów sobie robię żarty.

Messi ??

Weekendowa łamigłowa...dla spostrzegawczych...i to juz nie jest żart (kupione w Ikea w Oakland)

Pozdro...

Rozwiązanie zagadki...