Thursday, October 23, 2008

The Sharks Game!

Ten weekend był wyjątkowy. Pierwszy raz zwiedzaliśmy Californię razem (z Eve, Siostrą i Maćkiem)! Pierwszy raz spodobało mi się Santa Cruz (wreszcie!), pierwsz raz jeździlem na legendarnym roller coasterze (the lost boys-ajjj) i w końu pierwszy raz wybraliśmy się na mecz! Tym razem jednak mecz hokejowy! Duzo emocji jak na jeden weekend. W sumie 9 bramek, "nasi" wygrali a ja zupełnie nieświadomie stałem się obiektem eksperymentu socjologicznego, którego jednka w Polsce pewnie bym nie przeżył. Otóż na mecz, którego gospodarzem była drużyna Rekinów z San Jose (co za przypadek - barwa klubowa to kolor zielony) załozylem bluzę w barwach druzyny przeciwnej nie mając przy tym bladego pojęcia jak wielki afront nieswiadomie w kierunku "reki, która mnie karmi" czynię. Amerykanie nie bardzo wiedzieli o co chodzi, obserwując mnie cieszącego się, gdy Filadelfijczycy tracili kolejne gole. Ja zkolei nie wiedzialem o co chodzi, gdy zupełnie przez nikogo nie zaczepiony chodziłem sobie jako zadeklarowany Filadelfijczyk (zakonspirowany Shark) po arenie HP Pavilion wśród tysięcy wygłodniałych ofiar rekinów (zęby jednak okazały się tego wieczoru tępe, a może sam instynkt i głód krwi stępiony został na oltarzu wszchobecnaj konsumpcji: popcornem, watą cukrową, wszędobylską reklamą i colą). Ok, w Polsce także siedzialem na trybunach drużyn przeciwnych, na meczach tak zwanego podwyzszonego ryzyka, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło by się przypadkowo lub nawet celowo z konspiracyjnego, ukrycia na światło kibicowskiej nienawiści wydostać. Nie widzę powodu dla którego miałbym w niedzielne popołudnie targać się na własne zdrowie dając się obić pięsciami kipiącego nienawiścią tłumu. Tłumu, który w myśl chrześcijańskij miłości bliźniego przyszedł na stadion zamanifestować w duchu sportowej rywalizacji (co typowe dla kultury europejskiej) swój regionalny patriotyzm i swoją pozaregionalną nienawiść. Tu w Stanach jest inaczej, kazdy jest z innego regionu, więc bicie po twarzy sąsiada w ławce obok nie mialo by najmniejszego sensu. Bo na pytanie "za co?" Odpowiedz "za pochodzenie", byłaby oczywistym dowodem na to, że nie tylko pytania bywają głupie. Wracajac jednak do meczu muszę powiedzieć, że na pewno samo widowisko od strony medialnej zorganizowane jest bardzo profesjonalnie. Jest dosłownie wszystko i właściwie jeszcze więcej niz do obejrzenia meczu hokejowego potrzeba. Natomiast jesli chodzi o doping kibiców (którego nadal jednak kuipić sie nie da*) pamietam ze na skromnym K6 był lepszy ;-)
**GALERIA FOTO**
*albo da się stepić popcornem, raklamą i colą. A może po prostu trudno się w Oceanie imigracyjnego galiamtjasu z czymkolwiek utożsamiać i na kimkolwiek wyżyć?