Tuesday, October 23, 2007

Los Angeles - My City of Angels

Opiszę Wam swoje Los Angeles. Takie jakim je sobie podczas podróży po nim wyobrażalem, jakie chcialbym, żeby było, jakie chciałbym zapamietac...
Ale najpierw dokonam wybiegu w przeszłośc...

"Pozwólcie piekarzom wypiekać chleb..."

Stylowe kozaczki i fura. Na siedzeniu obok skóra, na skórze też skóra. Ja-współczesny kowboj za kierownicą stalowego potwora o nieokiełznanej mocy. Ona -zakochana w swoim jeźdźćcu. Jej czarne swą głebią oczy- zapatrzone w swojego lubego. Jego -zimno stalowe wbite w jeden punkt na czarnej nitce przed maską jego rumaka....Czas niby mija odmierzany opadającą wskazówką czujnika paliwa. To jednak tylko ubywające paliwo, czas w tej chwili jakby w ogole nie istniał. Jedziemy razem. Ja i ona. Przed nami tylko droga, za nami zapomnienie.Teraz tylko spokój i porozumienie. Porozumienie jego nogi z pedałem gazu i jej czarnych oczu z jego martwym wyrazem twarzy.... ona i on,Bonie i Clyde, ja i ........
Tak to mniej wiecej widzę, tak to sobie wyobrażam...bez słów bez zbędnych tłumaczeń, że nie zależy jej na dobrach materialnych, ze nie dba o kasę, że chce tylko Ciebie. Choć Oboje dobrze wiedzą, że stalowy ogier, który teraz wiezie ich w bezkresną dal po czarnych spiral plątanine, ułatwił jej podjecie decyzji, że kasa , za ktorą kupił jej pierwszego drinka , gdy się poznali pozwoliła jej zwrócic na niego uwagę.....Teraz wie ile dla niej znaczy - nie samochód, nie kasa - choć to one jej to uswiadomiły. Oboje o tym wiedzą, ale żadne z nich o tym teraz nie mysli, nikt nie stara się odpowiedzieć sobie na pytanie za co przeżyli te wszystkie wspólne poranki , dni i wieczory.....Nikt sie nie stara odpowiedziec, ale też nikt nie chce nawet zapytać.......

Warszawa 2002-2004

"...A marynarzom wypływać w morze..."

Slońce świeci prosto w twarz, wiatr o ile w ogóle wieje, leniwie przelewa się po wzgórzach i spływa na Mullholand drive, w głośnikach słychac Flame’a i jego koncertową wersję. Spogladądam na nogawkę spodni. Ehhh, cholera! blue jeans no logo-moje ulubione, wlasnie ubabralem smarem w warsztacie. Odruchowo zachaczam okiem o buty Mercanti Fiorentini i usmiecham się sam do siebie- to juz trzy lata minęły od kiedy kupiłem je w Frisco, a one wciąż są w dobrej formie. Za to lubię dobre rzeczy, starzeja się szlachetnie. Głośniki promieniują radością.

“Flame – you’re my flame for life

The 1st problem – we didn’t even care
The 15th problem – something in the air…”


Kocham słuchac ten utwór, gdy jeżdzę po wzgórzach Malibu. Rosally coś o tym wie...
“O szyt!”rzucam okiem, na mankiet białej koszuli Zegny (rozpiętej koniecznie na 2. guziki). Że też nie miała sie gdzie upieprzyc! Ehh Rosally, tak mi się odwdzięczasz?

“Still got your number – on my mobile phone
And some of your habits – when I’m all on my own
I smoke too much, drink too much, read too much – every night
You’re my flame – flame for life”

Spiewam razem a Anita i Johnem jadąc Mullholan drive, dobrze ze nikt tego nie slyszy. Jedynie Rosally, ma pojęcie co za koncerty czasem się tu odbywają... i dobrze! Tylko ona ma tyle cieprliwości by tego wszystkiego wysłuchac....
You’re my flame....hmhmm, spiewam namiętnie, coraz mniej kontrolujac to co na drodze.
Płomień dogasa w cd, a ja przełączam się na tuner...Beck i „I’m a looser baby”, drugi raz dziś słyszę tą piosenkę, dziwne... Po Becksie „Girls” i Beastie Boys – gorąca klasyka, znów zatarcam się w spiewie, pedał trochę mocniej w podłogę.
Wyskakuję zza zakrętu przy rezydencji Ravenscroftów o mało nie wpadając na lśniące, czarne ferrari 599 Fiorano.
Dzwięk klaksonu, odwraca moją uwagę od muzyki i brudnego mankietu. Spoglądam w kierunku uśmiechniętego od ucha do ucha kierowcy....i nie moge uwierzyc „ Jack, what the heck??” W lusterku widze juz tylko rozswietlone swiatla stopu i czarna sylwetka samochodu znikajaca za zakrętem...Nie zdążylem mu nawet odmachnąc reką na przwitanie.
A jednak czarny! Jack Ty wariacie!
No nie! Śmieje się sam do siebie.
Jack nigdy nie miał motoryzacyjnego wyczucia, wiec ucieszył się gdy dowiedzial sie, że mam na tym punkcie bzika. Od pół roku chodził i marudził mi cos o zmianie swojego dotychczasowego samochodu. Nie do końca wiedząc od czego zacząc, czego szukac, gdzie znalezc cos co ma odpowiednią prezencję i charakter. Ale doskonale wiem, że tak naprawdę szukał czegoś co podgrzeje jego notowania w biznesie. Zapewne szukał też nowego wabika na kobiety i ja mu mialem w jego znalezieniu pomoc.
Przychodził do nas często z wizytami, zagadywał, Pytał, probował wysądowac, szukal porady...W koncu żal mi się go juz zrobilo. Byl tak podniecony jak dziecko nową zabawką. Wiedziałem, że muszę mu ją w koncu podsunąc pod nos, nim jego zniecierpliwienie osiągnie moment, w którym mnie do konca znienawidzi.. Odpowiedz moja byla prosta...

- Kup sobie Ferrari!
- Daj sokój, czwarte na naszej ulicy-odpowiedział zawiedziony?
- To kup Lambo, a poza tym nie czwarte... Pierwsze. Kazde jest jedyne - dodałem.
Nie był ustaysfakcjonowany odpowiedzią.
- W końcu naprowadziełm go na odpowiedni trop. 599 Fiorano?
- Ucieszył się, bardzo gdy mu pokazałem katalog- spodobał mu się ten model od razu.
- Przez następne dni zaczął latac ucieszony jak dziecko, przychodził do mnie i cieszył się pilnie informując o każdym postępię w ściaganiu tego modelu z Europy. Przyszedł pewnego razu i zastrzegł, żebym nikomu nie mowił, że kupuje nowy wózek. To ma byc zalatwione po cichu- to ma byc taki hot touch, rozumiesz Pete?
- Rozumiem Jack, odpowaidałem za kazdym razem, gdy mnie o to prosił.
- Teraz jedynym problemem pozostał kolor- powiedział
Gdy mnie o niego zapytal, udalem zdziwienie
- no wiesz? Jedyny słuszny Rosso Corsa..
- Uśmiechnał się i odpowiedzial
tak, tak jedyny słuszny corsea powtórzył...

heh, to skubaniec! A Jednak wybrał czarny, choc powiem szczerze. Teraz ten kolor wydaje mi sie nawet lepszy dla niego.

Ehhh Jack- westchnąłem. Dats yt wariacie!
Podgłaśniam muzykę, przełączam sie na cd... wracam do Flame’a.

Podjeżdzam na podjazd domu przy Ledgewood drive 1240, otwieram drzwi do domu , wchodzę do salonu, mijam Sonię i witam ją gorącym pocałunkiem.
- Cześc kochanie,
- Czesc,
- rosally juz sprwana?
- tak, to była tylko mala naprawa.
- Mała, ale wiesz ile ostatnio nas kosztuje nerwów. Kupilbyś sobie w końcu jakiś lepszy samochód. Ten mercedes ma juz 30 lat. Jeździłam nim jeszcze na studia....Aaaa i dzwonil Jack, prosił żebys do niego zadzwonił jak tylko wrócisz. Ma chyba jakąś ważną sprawę, strasznie był podekscytowany.
- Ok, zadzwonię, zadzwonię, chyba wiem o co mu chodzi...Poza tym lubię Rosally, wiesz 450Sl to wciaż bardzo dobry model...
Tak, ale nie rocznik 81, poza tym czas coś zmienic!
- Nie wiem w ogóle dlaczego oddales mi ta 500tkę? Przecież chciałam, żebyś miał czym jeździc.
- Nie lubię tych nowych modeli, poza tym do Ciebie ona pasuje lepiej...ślicznie w niej wyglądasz, lubię patrzec jak nia podjezdzasz pod dom.
- Ej Pete, Pete. A moze czas wrócic do pomyslu Monicque?
- porozmawiamy o tym pozniej, ok?
- Ok, właściwie muszę już leciec, właśnie umówiłam sie z Fioną.
Jutro mamy dress rehesal, musimy przedyskutowac ostatnie szczegóły kostiumów dla aktorów. By the way, Masz jakąś korespondencję z Europy. Położyłam Ci na biurku.
- dzięki, kostiumy na pewno będą świetne, lec juz.
- ok, będę pod wieczór, ok?
- ok
- pa, kocham Cię,
- wiesz, ze ja też...
- wychodząc z domu, zaczepilem ją jeszcze...
- Sonia!
- odwróciła się
- be carefull
- usmiechnęła sie i zniknęła w swojej czarnej pięcsetce.

Poznaliśmy się z Sonia półtorej roku temu w Los Angeles na konferencji„ Let’s talk about ARTchitecture” w La Phil Center.





Sonia jest scenografem i choreografem w Los Angeles, pracuje głównie dla przemysłu filmowego w Hollywood. Ma wielką slabośc do architektury, chociaz dyskusje o niej tamtego wieczoru w LA z łatwoscia zamieniła na noc w pokoju hotelowym. Od razu się polubiliśmy! Gadaliśmy przez pierwsze trzy miesiące o wszystkich sprawach tego świata. Łatwo się dogadywalismy i błyskawicznie łapaliśmy porozumienie. Nie jest to takie oczywiste, Sonia jest ode mnie o 11 lat starsza. To zabawne tylko raz w swoim życiu byłem z młodszą kobietą. Poza tym łączy nas wszystko. Oboje mamy totalnego świra na punkcie Włoch, mielismy nawet tam wspólnie zamieszkac, ale z tamtąd trudno zarabiac tutaj poważne pieniądze...Narazie wiec zyjemy w Californi. W rezydencji z podjazdem i widokiem na Beverly Hills. Pięknie tu, zupelnie jak we Włoszech, więc cieszymy sie tym co mamy tu i teraz.
Stojac przy okniewyjściowym na taras, przypomnialem sobie o sprawdzeniu poczty w komputerze.
Podchodzę do biurka, uderzam touchpada i komputer blyskawicznie wyswietla maila od Jacka.
Peter, zadzwon do mnie jak najszybciej musze obgadac z Toba szczegóły tej scenografii dla Paramount Picture. Mamy to!!
Fiu, fiu, jest!! Mamy to!
Otwieram szufladę biurka, na dnie leży moje currculum vitae.
Wizytówki moich kolejnych pracodawców.
Mercury Engineering - asystent projektanta – Rejtana 17
Arup - Mechanical Engineer, Królewska 16
Arup - Mechanical Engineer, 901 Market Street
GMP – Design Studio - Malibu.

W końcu po związaniu się z Sonią mogłem sobie na to pozwolic. Własne biuro projektowe, projekty w tempie i formie, która mi bardzo odpowiada. Do tej pory zrobiłem kilka małych prac, głównie detale architektoniczne dla naszych sąsiadów i znajomych Soni oraz jakieś drobne szkice kilku niezrealizowanych scenografii do filmów.
Największym projektem jak dotąd, który przyniósł mi jako taki rozgłos była aranżacja atelier pewnego marszanda z Norwegii, który współpracowal w Europie z Henningiem Olufem (obawiam sie, ze mógł byc też jego kochankiem).
Ale co mnei to wlasciwie obchodzi?
Na ekranie monitora pojawia się komunikat „1 new message”, klikam na okienko.

„Maybe we should visit Colooshkee next week??
I love you. Your Sonia”

Sonia naprawdę ma ubaw, gdy mówię o San Francisco - per Koluszki. Od momentu, gdy pierwszy raz przybyłem do Los Angeles czasem zdaża mi się taka złośliwośc w stosunku do Frisco. Sonia kocha tą wymowę i naprawdę bawi ją ta nazwa.
Podnoszę słuchawkę, wybieram numer do Jacka.

- Hej Stary,
- Hej Peter, jak leci?
- Ok, właśnie wróciełm z warsztatu z Rosally,
- Wpadnij dzisiaj, mam naprawdę dobre wiadomości. Mike Keil z Paramount, powiedział mi że chce żebys robił inscenizacje do jego nowego filmu. Stary mamy to!
- Wpdanij do mnie do biura do Universalu, ok? Poza tym juz chyba widziałeś! czarnulka doatrała!!
Wygladałeś na lekko zszokowanego. Myslalem, że wylecisz z drogi jak mnie zoabczyłeś. Hehehe
Jest okazja! Wpdadnij koniecznie, cos wypijemy!
- ok, wezmę Jacka Daniellsa.
- Ok, ale myslalem dziś o czymś specjalnym. Może weźmiemy Berettę i postrzelamy trochę na hali?
- no stary, lubię takie propozycje!
- no to do zoabczenia wieczorem,
- do zobaczenia, trzymaj sie stary!
- zadzwonie po 6 pm. Ok?
- ok
- cu
- cu



Jack Doberstein jest wpsółproducentem kilku znaczących produkcji w Hollywood, ma tez swoje małe studio w malibu. Poza tym siedzi w branzy od dosyc dawan, ma znajomych i kontakty, lubi imponowac malolatkowm na ulicach. Jest inzynierem, chyba dlatego sie polubilismy. Dwoch inzynierow w branzy zupelnie nieinzycnierksie. Od razu sie dogadalismy. Poznalismy sie przez Sonie na jedej z imprez na Ledgewood.
Na ostatnie urodziny dostaem od Jacka piekaną Berettę 87 cheetah, ale niestety muszę ją trzymac z dala od domu i w tajemnicy przed Sonia. Ona ma niesmaowity uraz do broni. Jej ojceic zginal kiedys zastrzelony we wlasnym domu, clakiem niedaleko stad przy cielo drive.
Ojciec Soni był potentatem kawowym lat 70tych, zostawial Soni pokaźną fortunkę i ten dom przy Cielo.
Sonia sprzedala go i przeprowadzila sie do Ledgewood. Niejasne sa kontakty jej ojca ze swiatem przestepczym, ale wiadomo, ze bywali u niego na imprezach różni ludzie. Sam widziałem zdjęcia na których bez trudu rozpoznałem Timoth’yego Naightingale’a czy John’ego Stitchera. To normalne, że światy wielkich pieniędzy sie przenikają. Nie masz na to rady, dla mnie to zrozumiałe, ale Sonia niechętnie wraca do tego wątku. Z tamtych lat został jej sentyment do Mercedesów. Jej ojciec był wielkim entuzjastą tej marki, ona sama raczej kojarzy tą firmę z czasami kolorowego dziecinstwa, oraz z czymś co pozostało jej po ojcu i rodzinie... Dlatego nadal utrzymujemy Rosally przy zyciu...
Ale jak dlugo? Lubie jezdzic na Poinsettia place 1229. mieszka Tam Mark, świetny i oddany mechanik samochodowy. Znał jeszcze ojca Soni i od tamtego czasu utrzymuje nasze samochody w doskonałej kondycji. Zna Rosally od dziecka, Sonię z resztą tez, ale Mark ma juz swoje lata i chyba powoli jest zmeczony pracą, wygląda an to, że nie ma na to juz wystarczająco sil, to chyba czas na zmiany.
Skoro sama Sonia, dotąd niechętna, dzis juz otwarcie mowila o Monique...
-Monique! Na poczatku powtarzala z wyzrutem i zloscila sie na mnie.
Mowila, ze nie bede przy niej nazywal swoich samochodow imionami byłych kobiet...

Wybuchłem smiechem! Sonia, naprawdę nie przypominam sobie, bym spedził chociaz jedną noc z Moniką Belucii. Come on...- odpowiedziałem...
- Odpuscila, usmiechnale sie i sama zaczela ja tak nazywac.
- Otwieram katalog na siodmej stronie. Ferrari 330 Gt 2+2 z 1964 roku to jest wlasnie Monika.
Salon ferrari w modenie, przysłał mi ten katalog dwa tygodnie wczesniej. Na moją prośbę znalezli go u swojego stałego klienta we Francji, który po 36 latach zdecydował się sprzedac wreszcie ten model. Przebieg 17000mil, co dla Soni jest jedynym argumentem w nierownej walce o Moinkę. Wiecie, ona jest jeszcze starsza od Rosally. Ferrari ma taki program lojalnosciowy. pomagają swoim klientom także po zakupie auta, staraja się budowac i utrzymywac te relacje w jak najlepszej kondycji. Staram się ją przekonac sonie tego samochodu.
Odchodze od biurka,
Włączam stereo.
Niemożliwe, znów Beck „I’m a looser baby, so why don’t you kill me?”
Przełączam na inną stację, to juz trzeci raz dzisiaj a to dopiero południe. Spokój mysli burzy refleksja ‘what’s the fuck?! Is that a fortune teller?” Dla uspokojenia wrzucam „Ginger jumps the fence” herablisera.

Podchodzę do biurka, biorę do ręki list, o ktorym mówiła Sonia. Nad adresem i moim nazwiskiem rozpoznaję od razu charakterystyczne logo Florence Institute.
Fiu, fiu, ilez ja tam lat juz nie bylem? Pytam sam siebie.
Podchodze do jacuzzi, włączam hydromasaż, zrzucam koszulę.
Otwieram kopertę, wyciagam zaproszenie...
Instutut Florencki ma zaszczyt zaprosic Pana na Cykl wykładów i dyskusji panelowych, które odbędą się w Budynkach Instytutu Florenckiego na San Domenico di Fiesole dnia 6 marca 2011roku. Tematem przewodnim zjadu jubileuszowego uczynic mamy zaszczyt „Loenardo - the Architecture of the genius”.
Odkładam list na biurku, wskakuję do wody, ufff, lubię to odprężenie, ciepło i przyjemnie...
- Instut Florencki, powtarzam sam do swoich mysli....może będzie okazja zobaczyc Monique na własne oczy....
-Instut florencki..hmmm
Ciekawe czy Ewa maczała w tym palce?

Mullholand Drive-Los Angeles-San Francisco 2007

Bohaterowie...czyli udział wzięli lub nie.

Cielo drive 10050

Rezydencja na Cielo dr 10050 zbudowana w 1944 roku przez francuskiego aktora MicheleMorgan’a ulokowana była na działce o powierzchni 3 akrów (12,000m2). Jest to niezwykle atrakcyjna działka na wzgórzach Los Angeles z widokiem na Sunset Boulevard i Ocean Spokojny. Rezydencja zaprojektowana w stylu charakterystycznym dla fracuskiech wiejskich stodół/stajni (ang. Barn. sic!) posiadała dodatkowo dom dla gości oraz basen.
Historia tego miejsca wiąże sie z takimi nazwiaskami ja Lillian Gish, Cary Grant, Henry Fonda.
W 16969 rezydencja była zamieszkiwana przez polskiego reżysera Romana Polanskiego i jego żonę Sharon Tate. Miejsce to zyskało złą sławę po głośnej masowej zbrodni popełnionej przez członków sekty Charlesa Mansona o nazwie „Rodzina”, w której ofiarami padli Sharon Tate, Wojciech Frykowski, Abigail Foler, Jay Sebring oraz Steve Parent. Zdarzenie to mialo miejsce 6 sierpnia 1969 roku.
Cielo w języku włoskim oznacza Niebo (przyp. socool)


Dalsze losy rezydencji wiążą się równiez z takimi nazwiskami jak Marilyn Manson oraz z zespolem „Nine Inch Nails”, w której to rezydencji zespół nagrywał swoje płyty.

Dom zburzono w roku 1994 a adres rezydencji został zmieniony na 10066 Cielo Drive.
Nowa rezydencja została nazwana Villa Bella – i jak miałem się okazje osobiście przekonac – pozostaje ciągle w budowie.

Retrieved from "http://en.wikipedia.org/wiki/10050_Cielo_Drive"

Wilshire Boulevard

W liście do matki z 30 grudnia Hłasko podaje swój nowy adres: 10504 Wilshire Boulevard m. 103, Los Angeles, California
W tym miejscu dzisiaj stoi kościół/sanktuarium. Adres zniknął z mapy świata.

A moze niedokladnie szukalismy?


Poinsettia pl 1229

W maju Hłasko otrzymuje prawo stałego pobytu w USA i związaną z nim możliwość podejmowania legalnej pracy. Zmienia adres: 1229 N. Poinsettia Place, Hollywood, California.

Dla mnie niesamowite miejsce. Ostatni amerykański adres Marka Hłaski. Poinsettia to tak naprawde dwie bardzo klimatyczne równoległe do siebie ulice: place oraz drive.
Nas interesuje koncówka ulicy place. Chociaż ustalenie adresu jest niesamowicie trudne. Ulica konczy się w jednym miejscu, by po chwli zacząc się ponownie na krotkim odcinku w miejscu zupelnie innym (z inną zupelnie numeracją). Szukając adresu Poinsettia pl 1229 wrócicie do Polski zawiedzeni. Ostatni najbliższy numer na tej ulicy to Poinsettia pl 1228 (po przeciwnej) i 1227 tuż obok spodziewanego miejsca. Wygląda to jak słaby żart, zacząłem powątpiewac w prawdziwośc materiałów dostępnych w sieci, ale oba adresy Marka posiadam z przedruków jego korespondencji z matką.Czyżby ulica zmieniła kształt i numercję przez te 38 lat?
Bardzo możliwe, ale nie tym razem...
W ustaleniu adresu pomogły mi zdjęcia domu zrobione (byc może przez samego Hlaskę) w 1969 roku. Niewiele się zmieniło...przyznajcie sami.

Poinsettia pl 1229 rok 1969

38 lat później...

Szukając adresu cały czas czułem wielkie podekscytowania, a teraz sklejając pewne fakty i zbierając dokumentację mam z tego powodu ogromną staysfakcję...Po drodze zagadałem sąsiada Poinsettia place 1229, który był bardzo uprzejmym człowiekiem i zdziwił się, że mieszkał tu Marek Hłasko. Ucieszył się, że jestem z Polski, mówił że jakiś jego znajomy robi w naszym kraju interesy. Zaprosił mnie do swojego domu z napisem Historic House. Wiesz kto tu mieszkał –zapytał?


- who?


- Charlie Chaplin, Marylin Monroe...padlo jeszcze jedno nazwisko, którego niestety nie zapamiętałem.


Tu mieszkala MM. W rogu zdjęcia wlaciciel pokazuje okno Charliego.

Niezle sąsiedztwo!! Ciekawe czy to prawda? Marek z pewnością coś na ten temat wiedział.
Zrobiem kilka fotek, pozdrowiliśmy się i pozegnaliśmy.

(W letniej częsci domu podejrzane, wytatuowane typy oglądaly film)


Long / Huntington beach

Kocham LA także za Ocean i szerokie, piaszczyste plaże. Poza tym dobrą pogodę masz tutaj cały rok...nie wystarczy? Dorzucę jeszcze te onirystycznie nierealne, wyrzeźbnione do perfekcji (na siłowniach i stołach operacyjnych) kobiety.
Surf City jest super. Masz tu odjazdowy klimat, super surferskie klasyczne wózki, hippisowskie volkswageny garbusy i transportery T1, customowe choppery i czterokołowe amerykanskie legendy. Poza tym wszędobylski kliamt „hey, whas up budy?” Tutaj poczułem się naprawdę bardzo dobrze. Już cztery osoby mówią mi, że temperamentem pasuję bardziej do NYC lub właśnie LA. Wybieram LA! To jest prawdziwa California – ten styl życia, te miejsca i Ocean !! Nie poczujesz tego w Koluszkach, ale to właściwie dobrze, San Fran jest po prostu inny...



* kurde blaszka! Głupoty mi do głowy przychodzą, tak sobie teraz myślę jak czytam ten tekst ( a 4 lata temu to w ogóle jakaś nizina totalna! to się chyba nazywa postęp...choroby ;-] ). Jeśli ktoś zaniepokojony moją kondycją psychiczną raczy dac mi znac, że już czas podjąc leczenie z pewnością rozpatrzę jego propozycję.
P.S. W tekście oprócz bohaterów, których Wam powyżej przedstawiłem, a także osób i zdarzeń nie do końca fikcyjnych istnieją mniej lub bardziej wysublimowane nawiązania do rzeczywistych sytuacji i zdarzeń z przeszłości, ale to wcale nie jest takie łatwe do rozszyfrowania....Ucieszę się niezmiernie jak ktoś coś zasugeruje.