Death Valley (Death Valley Junction, Zabriskie point, Furnace Creek, Badwater, Artist Palette, Titus Canyon)
Jak się domyślacie po wypadzie do Vegas nie zdążylem sie dostatecznie wyspać, ale sam fakt spania w łóżku zdaje sie zapewniac spokojniejszy i bardziej efektywny sen, pozbawiony pobudek na otwieranie okien, włączania i wyłączanie silnika. Zdaje się, że czuję się zupełnie dobrze. Szybko zabieramy się z hotelu. Okzauje się, że pod hotelem stoi ogromny pomnik ...Krowy. Proszę Państwa...o co tu właściwie chodzi? Krowa jaka jest kazdy widzi, ale czemu stawiac jej pomnik. My robimy z niej atrakcje turystyczna i fundujemy sobie sesję zdjęciową. Po ostrzelaniu krowy obiektywami aparatów ładujemy się do samochodów i ruszamy w dalszą drogę. No nie! kilkaset metrów od hotelu mijamy znak welcome in California. Hmmm, cały czas byliśmy tak blisko state line??
No cóż, znów pstrykamy (w moim aparacie słabnie bateria, nokia od dawna juz nie dycha, co mnie natomiast dziwi, motorola po tygodniu też zbliża się ku końcowi.) Ruszamy w kierunku srodkowej części Death Valley. Nie zdążyłem się dobrze rozpędzic a juz widzę, że pierwszy nasz samochód skręca z trasy...w radiu słyszymy coś o strzelaniu.
Hmmm...no to jedźmy zobaczyc o co tam właściwie chodzi.
Okazuje się, że niedaleko hotelu grupa entuzjastów strzelectwa z czasów dzikiego zachodu urzadziła sobie mały turniej. Makiety domków, profesjonalnie urządzone punkty strzeleckie i całkiem imponujące zaplecze tworzy niesamowity klimat tego miejsca. Wszyscy poubierani sa w stroje z epoki. Przy skórzanych pasach pobłyskują colty i winchestery. Ludzie zrzeszeni w tej organizacji okazują się bardzo uprzejmi i życzliwi. Podają nam stopery do uszu, zachęcaja do oglądania ich zmagań, opowiadają, dzielą się ulotkami i ciekawymi opowieściami. Zostaje nam przedstawiony osobiści regionalny Champion tego fachu. Wszyscy zdają się byc usatysfakcjonowani. Oni cieszą się widownią z Polski, my niecodziennym widowiskiem osadzonym w realiach czasów dzikiego zachodu. Sceneria doskonale pasuje do tego klimatu. Kto mówi, że podróże w czasie są niemożliwe? Są, wystarczy przejechac granice stanu Nevada. Podczas zawodów można także usłyszeć melodie wygrywane pociskami o stalowe tarcze – ubaw po pachy.
Żegnamy osobliwych gospodarzy imprezy i udajemy się ku turystycznym szlagierom Doliny.
Znajdujemy miejsce w oazie Furnace Creek, którą to wybieramy na miejsce noclegu (troche przypadkiem miejsce campingowe zostało nam w prezencie podarowane). Tutaj jemy śniadanie, zostawiamy Piotrka i zmykamy do Bad Water (jest tylko 6. niżej połozonych miejsc na Świecie). W samochodzie dochodzi do małego nieporozumienia, ale w dwóch zdaniach wyjaśniamy sobie całą sytuację, Dorota dodaje „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” i jakoś noże nie zostają wyciągnięte ;-). Następnie wracamy do Furnace przez Dolijnę Artysty. Tam jest sansa powdrapywac się na totalnie osobliwe skały w przeróżnych barwach. Pstrykamy fotki i wracamy do Furnace. Zabieramy Piotrka i udajemy się do Titus Valley. Odpał. Czysta forma, deilkatny off-road, pierwszy raz od bardzo dawna mogę powiedzie, że emocjonalnie jestem „na zero”. Totalna frajda i zupełny relaks. Nie będę się rozpisywał o pieknie krajobrazu, opuszczonych kopalniach po drodze, pozostałościach indjańskich napisów, tonach kurzu, kamienistych drogach, podjazdach, zjazdach, łukach 360 stopni, bo i po co? Zdjęcia lepiej oddadzą kliamt. Potem jest ognisko i rozmowy o wszystkim. Wracamy pamięcią do wczorajszego strzelania. Piotrek twierdzi, że ustrzelenie butelki z tej odległości można przeliczyc na 500metrów, gdy celem byłby obiekt wielkości człowieka (no, no ładnie). Nawet jesli trochę nas poniosło w ocenie na skutek wypitego alkoholu to i tak brzmi to całkiem dobrze i lepiej niech tak zostanie...Pół kilometra...prawie jak snajper ;-) (Tyle, że snajper ma jedną próbę ;-) )
Muuuuu Muuuuuu Muuuuuuu....wściekła chyba jakas Panie!
Juz przykurzona, ale dopiero przed prawdziwą próbą...
Polityczna poprawność, ekologiczna przyjazność, ideologiczna niestrawność..czyli pij mleko odtłuszczone, oszczędzaj wodę, nie pluj na chodnik...Stolica światowego Bla, bla,bla
Tam cuś wisi... czyli Cowboy action shooting!
Pani Grazynka....
obiad ugotuje, obejścia przypilnuje...
Zawsze jakieś argumanta ma na podorędziu...
A tu Pani Krysia...
Proszę Państwa...nadchodzi Czempion!
Po czym poznać udany wypad??
Indiańskie napisy skalne...
Tablica informacyjna
Zabirski point
Zabirski cd.
Jaką temperaturkie Pan Szanowny życzy??
Bialy punkcik na skałach to Sea Level...
Bad Water
Not
sooo
close! Mann!
De trójka pokazalaby tutaj 85,5 metra. Dlaczego nikt nie zalał tego wodą??!!
A tu Pan nas zagadał i pokazywał wysokościomierz, który był wymontował tuż przed emeryturą z jakiegoś samolotu, na którym pracował...chyba musiał mieć coś wspólnego z naszymi krajanmi...
Zapraszam Cię do mego swiata...