Thursday, October 11, 2007

Pro Arte et Studio -Nieznośna Czystość Rzutu-

Od najmłodszych lat wykazywałem uzdolnienia plastyczne. Udalo się, (nie tylko mi) zauwazyc ten talent w miare wczesnie i juz zupelnie samodzielnie postanowilem rozwijać te umiejętności na różnych etapach swojego zycia. Przedzszkole i szkoła podstawowa to zdecydowanie czasy, w których miałem okazję porównywać swoje prace z pracami rówieśników. Stąd też źródło bierze moja świadoma decyzja o wyborze drogi życiowej. Szkoła średnia czyli Technikum Architektoniczno – Budowlane to pierwszy znaczący krok w rozwoju technik rysunkowych. Setki zarysowanych arkuszy papieru rysunkowego i technicznej kalki. Dziesiatki zużytych rapitografów i litry tuszu przeniesione na papier. Zdecydowanie bardzo dobra szkoła dla młodego chłopaka marzącego o budowaniu budynków. Potem pierwsze kontakty z programami typu CAD (wtedy jeszcze Mega Cad), ale też wielka antypatia do tego typu rysowania. Zawsze ceniłem sobie perfekcje rzemiosła. Mieć szansę zrobić coś tylko raz i nie zepsuć tego, ba zrobić to idealnie - to jest wyzwanie! Takim właśnie wyzwaniom starałem się podołać przez 7 swoich pierwszych lat w zawodzie. WAT czyli przygoda z piekielnie drogim, ale wyszukanym i dosyć hermetycznym Allplanem niemieckiej firmy Nemetschek. Jestem w 90% samoukiem. Wiedzę techniczną, która zdobyłem i umiejetności zawdzięczam w głównej mierze swoim chęcią, szkole średniej i pracom na budowie. Po wielu latach semi-profesjonalnego zadawania się z branżą budowlaną w 2003 roku stanąlem oko w oko z moim największym w tamtych czasch marzeniem. Metropolitan. Wielu znajomych (i także kobiety z tamtych lat) zadawało sobie pytanie czemu zawsze spotykamy się w okolicach Teatru Wielkiego – zawsze przy tej głośnej budowie? Wiadomo pierwsza miłość ;-). Mało tego, o wyborze szkoły językowej zadecydowało wlasnie sąsiedztwo tej głośnej budowy. To były dobre czasy. Po wielu przygodach i oddaniu budynku Inwestorowi trafiam do warszawskiego oddzialu miedzynarodwoej firmy projektowej Ove Arup & Partners. Oznacza to, że stałem się (nieformalnym jeszcze) członkiem biura, w którym pracował Peter Rice. Nie wiecie jak wielki to dla mnie zaszczyt. Ten bardzo zdolny człowiek bezpośrednio współpracował z Renzo Piano na wielu projektach, stając sie niemal jego nadwornym konstruktorem. Po kilku miesiącach przygody w biurze, w atmosferze niezbyt jasno sprecyzowanych planów co do mojej osoby podejmuję wszelkie możliwe starania, aby znaleźć się na budowie Ronda 1. W końcu po bardzo rzeczowej rozmowie z Rafałem ląduję na kolejnym moim wielkim projekcie. Rondo – czyli jak dotąd największa przygoda zawodowa i moje wielki pragnienie tamtych lat. Mam do dziś zdjęcia pustego wykopu, którym się mocno ekscytowałem i chciałem uczynić swoim udziałem wypełnienie go tym spektakularnym budynkiem. Evviva L’arte!! R1 to dla mnie najlepszy (nie tylko zawodowy) okres...i znów jestem w grze! Najbardziej prestiżowa budowa tej części Europy w owym czasie wznaoszona na podstawie rysunków opatrzonych moimi podpisami! Są to miesiące, gdy z GNem wypracowujemy GMP Standard i prześcigamy się wraz z kolejnymi wydaniami w osiąganiu coraz to wyższej jakości. Wtedy myślałem, że miażdżymy całą resztę branży i rzeczywiście było w tym trochę racji. Na polskim rynku nie widziałem do tej pory zbyt wielu schludnie i rzeczowo opracowanych dokumentacji. My jednak wtedy posługiwaliśmy się zbyt prostymi narzędziami, aby móc być na szczycie listy. Jest wiele dobrych biur. Jedno z nich, od którego wszystko się zaczęło, to dla mnie - dziś już legendarne TKT, którego rysunki kiedyś przyprawiały mnie o zawrót głowy. W końcu po 16 miesiacach wytężonej pracy przy realizacji tego najbardziej prestizowego biurowca, trafiam z powrotem do warszawskiego biura Arupa. Moja przygoda trwa w nim 18 miesiecy i przez ten czas do najwiekszych przeżyc zaliczyłbym międzynarodowy projekt, w który zaangażowane były biura projektowe na linii Sheffield -Londyn –Moskwa- Paryż-Warszawa. Byla to (dla mnie) 370 metrowa wieża w Jekatrinburgu, na którą za przyzwoleniem swojego Kierownika Zespołu, dostaję wyłączność w materii graficznego opracowania projektu. Duże znaczenie w tamtym okresie dla podjęcia starań nad dopieszczaniem dokumentacji miał wybór zaproponowanego właśnie przez warszawskie biuro (czyli przez mnie) sposobu prezentacji graficznej dokumentacji rysunkowej. Jest to kapitalna szansa bycia w projekcie na 100%, która to okazja nigdy wczesniej niestety mi się w Warszawie nie zdarzyła. Niestety na skutek transferowych spraw związanych z wyjazdem do San Francisco nie mogłem się juz zupełnie poświęcić projektowi w ostatnim tygodniu wydawania dokumentacji. W atmosferze jeszcze odczuwalnego pośpiechu projektowego związanego z wydaniem schematic design, znajduje się jedną nogą (dosłownie) na pierwszym podwodnym projekcie Arupa we Wrocławiu (jako jeden z jego pomysłodawców). Ledwo zdążyłem wyschnąć a już wsiadam do samolotu, aby po czternastu godzinach lotu znaleźć się w zupełnie sobie obcym miejscu - San Francisco. Od razu zauważam inną jakość modelu. Jest czysty schludny i zazwyczaj robiony jedną ręką, bardzo podobnie i powtarzalnie. Wśród amerykańskich biur architektonicznych jak do tej pory największe moje uznanie wzbudza Heller Manus, który wydaje projekty najbliższe ideałowi poczucia mojej estetyki. Lubię ich. Poza tym to profesjonaliści bez zadęcia. Byłem na spotkaniu projektowym-wiem co mówię. Drażni mnie brak dbałości o obszar modelu w projektowaniu komputerowym. Oni dbają nie tylko o model. Właściwie w Warszawie poznałem tylko jedną osobę, która w profesjonalny sposób podchodzi do rysowania (choć nie twierdzę, ze nie ma ich więcej). Poza tym Okres warszawskiego Arupa to czas , w którym robię ciągle postępy w dziedzinie rysowania. Wprowadzam nowe standardy cadtoolsowe na projekcie rosyjskim, uczę się juz od dosyć dawna cad ducta (pierwsze profesjonalne rysunki 3d) oraz bardzo ładnego od strony graficznej, choć nadal prostego programu Cad Vent. Wciąż za sprawą Kordiana poznaję nowe funkcje Autocada. Pamietajcie! Nigdy nie możemy powiedzieć, ze znamy ten program w stu procentach. On jest ograniczony tylko ludzką wyobraźnią, wiec można w nim robić praktycznie wszystko i uczyć się go praktycznie przez cale życie. Na tym etapie rozwoju równie ważną osobą, która zawsze mi imponowala w dziedzinie kreślenia rysunków staje się Konrad M. - kolega z Technikum, pracownik Biura Architektonicznego w Warszawie. Co ciekawe nie tak dawno dostaje od niego propozycję zajęcia się architekturą, bardzo kusząca propozycją….
Ale jednak jestem tu – w San Francisco
Jak bardzo amatorsko posługiwalem sie do tej pory Cadem, mogę właśnie z tego miejsca ocenić. Niedawno zacząłem swoją wielką (mam nadzieję) przygodę z programami ABS i Revit. Pracując na najnowszych wersjach tych programów mam wreszcie przekonanie, że mam doczynienia z najbardziej zaawansowanymi na swiecie narzędziami do opracowywania dokumentacji graficznej. O to mi cale życie chodziło...Chcę robić to na światowym poziomie...a potem ten poziom przeskoczyć...


Epilog: Oczywiście prawda jest brutalna....Za rok, pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat okaże się na jak pierwotnym poziomie dzisiaj posługuję się cadem, ale droga jaką przebyłem, żeby być w tym miejscu, ilość upokorzeń, porażek, upadków mniejszych i większych, kilka znacznych sukcesów sprawia, ze wierzę w to co napisałem...”Chcę stanąc obok swoich bohaterów… Mimo, ze do końca wcale nie jest blisko…około coś jak stąd do San Francisco ;-) „

CA z widokiem na Bay Brigde, rok 2007

Pozdr dla GNa - jedynego inzyniera z tych ktorych znam, ktory twierdzi podobnie jak ja, ze inzynieria to sztuka...Evviva L'arte!