Monday, December 3, 2007

Death Valley - Podsumowanie

Podczas tych pięciu dni przemierzyliśmy ponad 1400 mil po drogach asfaltowych, szutrze i kamiennych górskich szlakach. Zrobiliśmy czterema aparatami blisko 2000 zdjęć, nagraliśmy kilkadziesiąt minut materiału video, wystrzelaliśmy kilkaset sztuk amunicji, spaliliśmy kilkadziesiąt galonów paliwa. Przemierzylismy w pionie różnice poziomów rzędu 3000 metrów, odwiedzilismy siódme na świecie najniżej położone miejsce. W tym samym czasie znajdujemy się cały czas w miejscu, gdzie odnotowano drugą na świecie co do wielkości temperature powietrza (+57 st C). Spędzamy kilkadziesiąt godzin w samochodach, tam też spędzamy większośc nocy.
Śniadania, obiady i kolacje znajdują się w bagażnikach naszych samochodów, używamy do komunikacji radii krótkofalowych, zapomnijcie o komórkach...

Oto kilka rad, które po tej podrózy i wszystkich, które do tej pory odbyłem, odważę się skromnie zaproponować.

- w poznawaniu bądź dzieckiem. Jesli ktoś mowi, że czegoś nie warto zobaczyć, musisz koniecznie tam pójść i się o tym naocznie przekonać...

- unikaj cynizmu i zgorzknienia , którym zawsze ktoś może Cię zarazic,

- do zrobienia zdjecia potrzeba czasu, nie rób ich w pospiechu! Od tej reguły możesz odstąpić jedynie jeśli uznasz, że mają mieć one jedynie formę dokumentu.

- miej do kogo się odezywać, nawet jesli podróżujesz sam...(dopiero w tym roku poznałem smak wspólnych podróży)

- miej ze sobą wszelki potrzebne ładowarki, nie wahaj się przed dublowaniem ważnego sprzętu (podstawa to zapasowe baterie urządzeń elektrycznych takich jak np. gps). Dlaczego? O to odpowiedź?

"Stara blaga o tym, że mech rośnie po północnej stronie drzew, wydawała mi się kłamstwem, jeszcze kiedy byłem skautem. Mech rośnie po stronie ocienionej, która może być kazdą stroną."

John Steinbeck "podróze z Charleyem"

- polegaj na własnej intuicji, często trzeba się zgubić by poznać nowe rzeczy...tak własnie poznalem większość miejsc.

Dzień po napisaniu tej rady, dotarłem we wpsomnianej wyżej książce do fragmentu, który doskonale oddaje to co chciałbym Wam powiedzieć:

"W jezyku hiszpanskim jest słowo, dla którego nie mogę znaleźć odpowiednika. jest to czasownik Vacilar, imiesłów czasu teraźniejszeo: Vacilando. Nie znaczy to bynajmniej "wahać się". Ktoś kto jest vacilando, udaje sie dokądś, ale nie bardzo dba o to , czy tam dotrze czy nie, jakkolwiek ma kierunek. Mój przyjaciel, jack Wagner, często przybieral w Meksyku taką postawę. Powiedzmy, ze mieliśmy ochote pospacerować po ulicach Mexico City, ale nie bez celu. Wybieraliśmy wtedy jakiś artykuł, którego niemal na pewno tam nie było, a potem pilnie usiłowaliśmy go znaleźć"

J. Steinbeck

Czy teraz rozumiecie, o czym mowię?

- rób to co masz w planie, albo co chciałbyś zrobić a boisz sie o tym głośno powiedzieć. Jeśli masz wątpliwości to odrzuć je na bok. Słowo „potem” zazwyczaj nie działa. Czasem warto przejechać 200 mil więcej by osiągnąć cel, który potem już nigdy może nie być tak blisko. Tak właśnie zwiedziłem Las Vegas.

- jesli znalazłeś/aś miejsce z jedzeniem godne regularnego odwiedzania, dawaj w tym miejscu solidne napiwki kelnerom, poznasz prawdziwą kuchnię regionu i jej trunki

- mimo wszystko nie unikaj próbowania różnych miejsc z jedzeniem, poznasz wtedy miejsca gdzie chciałbyś zjeśc kolejną kolację i takie, których nigdy dobrowolnie już nie odwiedzisz.

- uśmiechaj się do ludzi i zadawaj pytania jeśli tylko takie masz (tak poznałem dziesiątki ludzi, którzy szczerze mówiąc...sami mnie zaczepiali)

- poznawaj tubylców, jest szansa, że zostaniesz zaproszony na typową regionalną kolację lub zwiedzisz czyjeś obejście i poznasz prawdziwe życie okolicy (Cres)

- kiedy jesz w terenie miej zawsze styropianowe lub blaszane kubki na gorącą wodę (wiem tylko tyle). Jesli macie więcej wątpliwości lub pytań co trzeba wziąć do jedzenia na outdoor zapytajcie Doroty.

W poznawaniu bądź zawsze dzieckiem...Feel the Rythm! Your Heartbeat never stop!

Pozdrawiam