Monday, May 5, 2008

Pro Arte et Studio - Dziękuję moim MC...

Właśnie dziś jadąc w autobusie zorientowalem sie, że w tym tygodniu mijają cztery lata odkąd zaczęła się moja przygoda z Arupem. To było dokładnie cztery lata temu, ale nie zamierzam się tu rozpisywać ile przypadków doprowdziło mnie do tego, że finalnie znalazłem się na Zachodnim Wybrzeżu Ameryki.

Kiedyś już raz opowiedzialem w skrócie historię swojego życia pewnej koleżance, ale po wysłuchaniu mojej opowieści, pełna przekonania i niezrozumienia powiedziała mi iż nie wierzy w ani jedno słowo, które jej powiedziałem. Więc nie będę mówił tutaj o przypadkach mojego życia.

Tym razem inny jest powód tego nieplanowanego posta. Otóż dziś w mailroomie każdy z pracowników biura w San Francisco znalazł w skrytce ze swoim nazwiskiem styczniowe wydanie The Arup Journal. Nie było by w tym nic dziwnego, bo przecież z grubsza co kwartał dzieje się podobnie, ale tym razem było inaczej. Około dwustu egzemplarzy magazynu firmowego przykuło moją uwagę z zupełnie innego powodu. Otóż na okładce tego numeru pojawiła się znana mi dobrze kopuła pewnej budowli...Szedłem akurat do kuchni, ale ten szczegół zauważyłem w jednej chwili... Zraza, zaraz, robię dwa kroki wstecz, otwieram, czytam, no proszę! Jak miło! Cały numer zdominowany przez projekt, który w duzej mierze pochodzi z warszawskiego biura! Złote Tarasy - Warsaw - Poland. Brzmi Dumnie! Nie napisałbym tego posta gdybym nie miał swoich wspomnień związanych z tym projektem.

Nigdy co prawda nie brałem w nim udziału, ale pamiętam doskonale jak własnie cztery lata temu zacząłem pracować w warszawskim biurze Arupa. Jako nieetatowy pracownik zacząłem swoją przygodę z projektowaniem od "zwiedzania" biura. Wiadomo, znaczyło to mniej więcej tyle, ze jako nowicjusz z niejasną przyszłością w branży nie mogłem liczyć na swoje biurko ani komputer. Siedziałem więc tam, gdzie akurat było wolne miejsce. Dzięki temu zupełnie przypadkowo trafiłem na długi czas do zespołu projektowego "Złote Tarasy". Tam tez przesiedziałem 4 miesiące z ludźmi, dzięki którym dziś z dumą przechadzam się po San Franowym biurze z firmowym magazynem w ręku. I jestem naprawdę z Was dumny! Dziękuję!



A przedtem był Materopolitan i Port Hotel (nie sposób przecenić roli tamtych trzech inżynierów). Potem było R1 oraz koledzy i koleżanki z którymi naprawdę bawiliśmy się w budynki. Tak mijało nam tysiące godzin spędzanych na budowie i w biurze, potem ja wróciłem a oni zostali. Teraz jestem tu i od niedawna znów znalazłem jakiś poziom odniesienia (BL6) do którego chciałbym w przyszłości dorównać...I nie wiem czy się mylę, ale chyba nic nie dzieje się przypadkiem...Tylko jak opowiedzieć historię swojego życia by wydala Wam się choć trochę prawdopodobna? Nie wiem sam...Nie wiem co będzie za rok...



Na szczęście ostatnio dowiaduję się o życiu, mniej więcej tyle, że Ona też ma podobnie ;-)



Szczególne pozdrowienia dla Maćka Lewonowskiego i Davida Killiona.

Co by nie było tylko ja wiem za co :-)




Wsyzstkim moim MC. Także tym z TKT i MEP.

Pozdr.