Wednesday, October 10, 2007

Technikalia - część kolejna

- W pracy wreszcie zacząłem posługiwać się nowym dla mnie softem. Autocad Building System w wersji 2007.1. Nowe wyzwania i nabywanie kolejnych umiejętności sprawiło, że przynajmniej na jakiś czas przestałem marudzić w pracy i po pracy. Okazalo się, że pierwsze profesjonalne rysunki 3d robiłem już w Warszawie. Tutaj mi dodatkowo za to płacą. Miło...

- W związku z nowym softem, ktoś zauważyl, że moj komputer jest już stary ( p4 3.0Ghz, 1GB ramu-stary!!??), ktoś napisał maila do działu IT, ktoś zamówił nowy komputer, informatyk zapytał sie tylko, kiedy moze mi go podłąćzyć....heh...a jednak da się! Revit, ABS i inne ekstremalnie drogie narzędzia pojawiają się w moim komputerze natychmiast po wypelnieniu internetowego formularza...Po kilku latach zawodowej przygody, wreszcie nie musze walczyć z informatykami. Wydaje mi się to prawie nierealne.

- Głównym problemem, który nie daje mi spokoju jest język angielski. Nie przypuszczalem, że w tej kwestii będzie aż tak pod górkę. Znam zbyt wiele osób, ktore posługują się świetnie tym językiem, żeby pozwolić sobie na niegramatyczne dukanie. Aby wreszcie poczuć wiatr w żaglach muszę mieć zupełną swobodę w komunikacji, dawałem sobie na to trzy miesiące, ale praca w słuchawkach na uszach i wgapianie się w monitor nie służą rozwojowi w tej materii. Do tego dochodzą częste kontakty z polish community. Tracę koncepcję co robić, żeby nie wrócic językowo tak jak przyjechałem...angielski poza tym nie jest moim ulubionym językiem, on mnie po prostu nie lubi...mści się na mnie za to, że przez 23 lata swojego zycia zwyczajnie go olewałem.
Aber das ist doch nicht ethisch! Come on…

- Dzisiaj byliśmy z Roninem w nowym mieszkaniu, moja obecna sytuacja lokalowa ulegnie drastycznej zmianie z dniem 15.10. 2007. Mieszkanie mojego kolegi z pracy to okolo 70-80 metrów. Dennis jest inzynierem z Hong Kongu - pracujemy w jednym dziale. Bedziemy prawdopodobnie mieszkać jakiś czas we troje. Słabo...trzeba sie przyzwyczaic do współdzielenia przestrzeni życiowej, chodzenia po routerach, switchach, kablach, papierach, gazetach i innych duperealch. Dowiedziałem się o sobie podczas wyjazdu, że nie lubię przesadnego bałaganiarstwa. Podczas wyjazdu staram się mieć wszystko poukładane na swoim miejscu. Dziwne w Warszawie nie zawsze mi się to udawało.

-Po Beale street a tym bardziej Bryancie zastanawiam się czy nie opuścić San Francisco i czy nie zamieszkac gdzieś na przedmieściach. Tam można w podobnej cenie wynając cały dom z garażem, jacuzzi, basenem, siłownią czy czym tam jeszcze...mam też pewne inne plany, które wymagają większej przestrzeni życiowej. Lubie też mieć dużo gosci...

- Prasowanie nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Tutejsze deski do prasowania i dotychczasowe żelazka to jednak badziew ostatni. Żaluję, że nie mam tutaj warszawskiego Azura i jakiejś stabilnej dechy. Koszule niedoprasowane ;-( (nie lubię), ale za to pachnące i wyprane.... Nauczyłem się obsługi pralki i suszarki wraz z cąlym tym ceremoniałem dodawania płynanów i zapachów w odpowiednim czasie i proporcji.
Umiem wyprać zarówno rzeczy kolorowe jak i białe. Nie jest to takie oczywiste tym bardziej, że na poczatku myliłem plyn do płukania z płynem do prania. Okazuje się, że jak trzeba można się wszytskiego nauczyć.

- W Warszawie zaczyna się ciekawa inwestycja w miejscu dawnego kina Skarpa. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę pierwsze rendery i efekt końcowy. O miasto trzeba dbać (szczegolnie swoje wlasne). Wydaje mi się, że to może być (po dluższym okresie posuchy) wreszcie jakiś dobry / ciekawy projekt.

- Dzisiaj rocznica śmierci Andrzeja Zauchy

Był jednym z największych talentów wokalnych i muzycznych w historii polskiej muzyki. Prawdziwy talent, człowiek obdarzony wielką skalą głosu, feelingiem i estradową charyzmą. Zginął zastrzelony 10 października 1991 roku, Miał 42 lata.
Z zawodu zecer i muzyczny samouk. Debiutował jako perkusista w amatorskim zespole
Czarty. Później został solistą grupy Telstar. W latach 1968 - 1972 był wokalistą jazzrockowej grupy Dżamble. Wystąpił z nią m.in. na SFJ Jazz nad Odrą 69 we Wrocławiu. W 1971 roku związał się z zespołem Anawa, z którym nagrał LP „Anawa”.
W latach 1973-1979 śpiewał i grał w zespołach rozrywkowych za granicą. Współpracował z ../wiki/Jazzm.in. z
Jarosławem Śmietaną, Michałem Urbaniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim, oraz z zespołami jazzu tradycyjnego Old Metropolitan Band jako perkusista i Beale Street Band jako wokalista.
Zginął zastrzelony.

(info za serwisem internetowym jazzgazeta)

Pamiętam doskonale ten dzień, nie wiedziałem tylko, że to juz 16 lat…
Informacja ta pojawia się na skutek sentymentu do szalonych lat 90tych, Andrzeja w ogóle i nazwy Beale Street Band. Nigdy bym nie przypuszczał, ze sam bede na niej mieszkał ;-)

- Z rana dostałem maila z wywaidem, w ktorym czytam, że aktorka ktorą miałem okazję poznać opowiada o życiu, teatrze i nowym filmie. Główną rolę obok S, będzie grała (moja!) warszawska Praga. Smutno mi się zrobiło, gdy pomyślałem o ulicy naczelnikowskiej, ziemowita, siennickiej, szwedzkiej. Zdecydowalem się to napisać w mailu.

„To nie o to chodzi... ale z tylu rzeczy zrezygnowalem w Warszawie, ze nie ma juz co sie zastanawiac czy to mialo sens, czy nie..(...)

Narazie musze poznawac ludzi, ale absolutnie nie wiem gdzie....nie lubie glosnych miejsc.
Nawet moja Praga musi pozostac w cieniu tego co jest tu i teraz....ciezko mi wpsominac stare, czasy, gdy tu jeszcze zycie sie nie zaczelo na dobre.(...) Musze chyba calkowicie przewartosciowac swoje zycie , zeby nie wracac do warszawskich czasow, coraz czesciej dochodzi do mnie przykra refleksja, ze te sentymentalne podroze w czasie niczemu nie sluza...
mam ochote na nowe zycie...”.

Chociaż cieszę sie, ze dostaje jeszcze maile z Warszawy. Dziekuję

Wiem, ze ludzie wolą zajmować się swoimi sprawami, zwłaszcza, gdy siedząc w Polsce oglądają zdjęcia i czytają o życiu w Kalifornii.


- W dowód na to, że nie zawsze jest kolorowo i z cukrem pozwolę sobie przytoczyć maila od mojego Project Managera z Ronda 1. Traktujcie to jako absolutny almanch, gdy wyjedziecie na dlużej z kraju... Są to prawdziewie święte słowa...Okazuje, się że budowy to poligony, na których kształtują się długotrwałe i wartościowe znajomości. Moja największa zawodowa przygoda zaczęła się właśnie dzięki Rafałowi! On nawet nie wie ile mu zawdzięczam ;-)

„Pierwsze miesiace sa zawsze straszne. Naprawde okropne. Zwlaszcza jak mija pierwsza euforia i zaczynasz wszystko widziec w czarnych kolorach. Ja siedzialem sam. Nikt nie rozumial co mowie a ja nie rozumialem innych. Gubilem sie w miescie. Rozbilem 3 samochody i nic nie bylem w stanie zalatwic z Arabami. Zasypialem na spotkaniach bo do domu wracam po 21 a mam tylko 1 dzien wolny w tygodniu. Dopiero po trzech miesiacach troche mi sie polepszylo. Ale poczatek zawsze jest okropny. Zwlaszcza jak mija pierwsza euforia i zaczynasz sie porownywac do innych. Zacisnij zeby i wytrzymaj ten pierszy okres. Po pol roku bedziesz sie smial.
Musisz tylko oderwac sie od myslenia o tym co zostawiles w Polsce i wspominania jakie wspaniale miales mozliwosci i cudownych ludzi. Jestes teraz TAM i naprawde masz SUPER MOZLIWOSCI. Ludzie by duzo dali zeby byc na Twoim miejscu. Piotr, zacisnij piesci i nie dopuszczaj do siebie mysli ze jest ciezko. I duzo ogladaj. Nie daj sie wpedzic w cztery sciany. Nawet jak jestes zmeczony to idz na spotkanie z innymi ludzmi. Nawet jesli ich nie rozumiesz. Nawet jesli sa glupkami i prostakami. Zaciskaj zeby i idz.”

- I będę szedł...
Zrozumiałem, że muszę korzystać z życia tutaj na tyle ile tylko mogę i na tyle na ile jestem w stanie...szczegóły może już wkrótce, a może wcale nie tak prędko, ale na pewno będą...
(Nie lubię, gdy słowa wyprzedzają czyny. Mam wrażenie, ze ubieganie faktów przeszkadza w późniejszej ich realizacji - to moja schizofreniczna natura).

Pozdrowienia dla G i RT