Wednesday, November 28, 2007

Death Valley - usłyszeć ciszę...

Dzień 2.


Isabella Lake - Ridgecrest - Trona Pinnacles Recreactions Lands

Pierwszy dzień spędzamy częściowo w samochodzie a po południu juz tylko i wyłącznie na pustyni. Niestety miejsce wcześniej ustalone na nocleg musimy odpuścic. Na skutek długiego weekendu, zostało one zasiedlone przez milosników off-roadu robiących dużo chałasu na quadach i motocyklach. Odjeżdzamy jakąś milę dalej-znajdujemy dobre miejsce. Od razu zabieramy się do rozmrażania i cwiartowania Indyka, do ktorego ja odczułem nagłą potrzebę postrzelania (zmrożony indyk wydawał mi się niezłym celem, ale na szczęście na pomyśle się skończyło). Rozstawiamy swoje obozowisko, rozpalamy ogień, rozkładamy zabawki. Urządzamy sobie małą strzelaniną. Kule świszczę nad Troną (czyli okolicą, w której się znajdujemy). Off-roadowcy juz wiedzą, że nic tu po nich. Prezenatcja broni odstraszyła przypadkowych gości, którzy się tu niechcący zagalopowali. Patryk ( ciekawy gość z warszawskiego arupa, siedział trochę w Libii, i tak jak ja ma WATowskie korzenie) opowiadał mi kiedyś, że uczucie którego się nie zapomina to noce spędzone na pustyni. Właśnie wtedy możesz usłyszeć ciszę. I ja ją dziś usłyszałem. O zasięgu telefonii gsm od dobrej doby nie ma co mówic. Jest za to radio krótkofalowe, które pozwala nam słyszeć Japonię, Kanadę i całe Stany. November 2, Lima, Lima,(..) Mobil....jak usłyszycie tego gościa na falach eteru to odzywajcie się! Jest szansa, że to my akurat jesteśmy „na wypadzie”. Piotrek rozwala mnie jeszcze na koniec znajomością telegrafii. Konia z rzędem temu kto zrozumie ten szyfrowany przekaz. To już jest wyższa szkoła jazdy. Jestem naprawdę pod głębokim wrażeniem. Potem była noc. Chardonnay (nie ważne, w każdym razie white wine) w kubeczkach, opowieści i rozmowy do jak myślelismy późna w nocy (a faktycznie padamy koło północy). Rozmowom cały czas towarzyszyła w tle indiańska muzyka nazwana przez Piotrka „the Rythm”. Naprawdę klimatyczny wieczór i do tego coś czego nigdy nie zapomnę. Noc na pustyni jest prawie tak samo jasna jak bardzo mocno pochmurny dzień. Lubię pustynię. Słyszysz swoje myśli, masz okazję wsłuchac sie w naturę, masz ten cały industrialny świat daleko z tyłu. Piszę smsa do Arka i G naiwnie myśląc, że uda mi się go wysłać. Nie udaje się. Potem decydujemy się z Piotrkiem na małą eskapadę na szczyt pobliskiego wzniesienia. Zabieramy „pistolówkę just in case”, ja dorzucam jeszcze noktowizor...Idziemy na patrol. W dole piękne widoki oświetlone stalowym światłem Księżyca. Sprawdzamy zasięg laserowego celownika. Tak kończymy drugą noc podróży.

P.s. To właśnie na pustyni wpada mi do głowy pomysł na wstęp do tej serii. Pustynia jest swietnym miejscem na umysłowy relaks, poza tym znudziło mi się bycie poważnym (niektórzy powiedzą, że nigdy nie byłem...to nie prawda, parę razy byłem). W każdym razie na pustyni można robic swoje...

Jedziemy postrzelać!

Uprasza się o nie jeżdżenie po strzelnicy! Ten pan i jego koledzy pokrzyzowali nam plany...


Wyruszamy w dalszą drogę...
w końcu przybywamy na miejsce

Piotrek robi rekonesans...

Marcin zdjęcia...

a ja głupoty...

kierujemy się na miejsce, które Piotrek wybrał na nocleg...


Czy już wiecie do czego służy uchwyt na rowery?? Dokladnie! Do rozmrażania dziękczynnego indyka ;-)

Najważniejsze to mieć w życiu cele...


Duże dziecko i mieszadło chaosu - moja ulubienica, lubię jak kopie.

Pompka, pompeczka, pompunia... Czuje do niej więź conajmniej emocjonalną
Pamiętam pierwszy strzał oddany z Glocka (wziąłem specjalnie urlop w pracy, żeby móc to zrobić). Natomiast z pompki pamietam każdy oddany strzał ;-) Ten najbardziej!


W razie problemów dzwoncie po mnie ;-)
Tzn. W razie problemów z plikiem klikajcie na link poniżej

Szefowa kuchni, kuchni szefowa...Niech kazdy indyk się przed nią chowa!


Imprezę czas zacząć...

Dorotchen :-)

Czekam aż pomysły wpadną do bani...


Pocisk właśnie opuszcza lufę...


Zdjęcie z klimatem (photo by m.s.)

Miejski samochód na lekki teren? (to jest właśnie noc)

Pustynia ?

Północna Osetia?

Czy południowa Kalifornia?

Czas spać! Chowamy broń (just in case). możesz z takim arsenałem przejechać nie niepokojony całe Stany. W Teksasie ostentacyjna demonstracja broni w tylnych szybach pick-upów należy nawet do dobrego tonu :-] (a u nas kiedyś ludzie naklejali naklejki pioneer)



Znów super panoramki Marcina - Trona - nasz jednodniowy dom.


Trona National Park again

6 comments:

TW G. said...

Czytam i myślę sobie jak bardzo bym chciała byc back on the road...
jest coś niesamowitego w pustyni, dla mnie pobyt na niej był czasem duchowego przełomu (przy dyskretnym wsparciu Marysi;)
wnioski były mniej więcej takie (i do dzisiaj są to najbliższe mi poglądy)
http://tiny.pl/jn9n

TW G. said...

one more thing-piekliście tego indyka na ognisku??!!

socool said...

Dokałdnie-udalo nam się do upiec na ognisku, ale nie dlaiśmy rady zjeść go całego ;-)

socool said...

Czy my G przypadkiem nie spotykamy tych samych mysli?? Tylko ja wszystko odwiedzam/doswiadczam 10 lat później ;-)

Unknown said...

SLZ, Przywiez do nas te spluwy bo mi sie bardzo spodobalo Wasze strzelanie i chcialbym z Toba potrenowac. Tylko nie wnos jako bagaz podreczny bo na security checku sniadzi panowie w turbanach zaczeliby zadawac klopotliwe pytania albo domagaliby sie zapakowania pukawek w torebki foliowe wraz z napojami.
W wersji pesymistycznej nie wpuszcza Cie na poklad i G. bedzie wsciekla ;)

socool said...

W takim razie zostańmy przy opcji, że zabiorę się sam na pokład ;-)...a strzelanine urządzimy sobie podczas mojego pobytu :-) Może Ina się da namówić na coś wiecej niż 9mm :-). No z dziewiątek to jeszcze MP5, a for fun AK47 ;-). W kazdym razie postaram sie nie denerwować G ;-). To w sumie juz niedługo...fiu, fiu. pozdrawiam