Sunday, August 26, 2007

Californication




Przybyłem,

Właściwie to nie wiem kiedy zaczęlo się moje przybywanie do San francisco.
W maju, gdy podpisalem umowę? (legendarny Lublin...ajjj)
W czerwcu, gdy dostałem wizę?
W lipcu, gdy sprzedalem samochód? (sad moments)
Pierwszy raz poczułem, że naprawdę wyjeżdzam, gdy siedzialem nad kawalkiem zapiekanki odgrzanej w mikrofali w jedynym nad jeziorem Hańcza punkcie gastronomicznym.
Na przeciwko mnie siedziały bliskie mi osoby a ja wiedziałem, że następnej soboty już się nie zobaczymy...To było naprawdę smutne doświadczenie.

Potem była impreza pożegnalana, o ktorej chciałbym wiedzieć co myślicie... (zachęcam do komentowania) a na samym końcu wielki tort z napisem Good luck in San Francisco i narysowanem na nim Golden gate'em. Pamiętam smak tamtego szampana...(ile ja bym dał za mozliwość jedzenia takich tortow i picia takich szampanów....fiu...fiu....).
No i ostatni Żywiec z Cypisem...dzięki za podwózkę na lotnisko! Nice Bora ;)

Odprawa, pożegnanie, boarding, ostatnie polskie śniadanie gdzieś nad Gostyninem , Heathrow.
Nie lubię lotnisk za ich ogólny chaos, wszędobylską dezorientację i wieczny pośpiech.
W Londynie szczęśliwie obywa się bez większych kłopotów. No może trochę musialem zakombinować, coby ominąć jedną kolejkę, ale finalnie znalazlem się tam gdzie mialem się znaleźć przed godziną, na ktorą mialem przybyć. Teraz z górki. Po prostu trzeba dolecieć.
11 godzin, kilka stref czsowych, 8 godzin rożnicy, 6000 mil w powietrzu i....

Nim to wypowiem chcialbym podziękować Magdzie Kozak za "Renegata", bardzo skutecznie odciągal mnie podczas lotu od zadawania sobie glupich pytań w stylu "Co ja właściwie robię??". Magda- naprawdę mocna ksiązka! Gratuluję!

Ok, wróćmy na ziemię, kilka stref czasowych, 8 godzin różnicy, 6000 mil w powietrzu i....

San Francisco!

Od razu mi się tu spodobalo! Widoki za oknem termianlu jak w Toskanii...kupuję to!
podróż do miejsca gdzie mieszkam bez najmniejszych problemów. Bart jest fajny, czysty, szybki choć nie do końca punktualny.Z pierwszych obserwacji poczynionych na powierzchni miasta wynika, że Amerykanie lubią europejską motoryzację klasy premium (BMW, Mercedes, Volvo, Saab). Gdzie są legendarne muscle cars? gdzie roztyci amerykanie? gdzież ci homoseksualiści?

O tym napiszę potem.....

P.s. Virgin atlantic zgubił moj bagaż, ale jakoś jeszcze się tym nie przejąłem...
Jestem przecież w San francisco!!

2 comments:

Anonymous said...

.... jak zwykle potrsfisz zaskoczyć mnie...choc to trudne..Tobie się udaje....czytałam....zaskoczenie? tak...usmiech?tez...Smutek...bo tak bardzo sie nie znamy... a czas ucieka...jak zwykle...

EjDablju

socool said...

Ejjjjj Dablju....

Come on....wiesz ile rzeczy można robić pod niebem Californii ;)

Przyjeżdzaj i się nie smuć ;)

I keep my finger cross for you

dzięki