Thursday, September 20, 2007

Patrz płynie...

Minuta za minuta, dzień za dniem, rok po roku...
Mam czas na rozmyślanie o przemijalności ludzkiej egzystencji. Rozumiem swoją słabośc i małość. Nie mogę zrobić nic, żeby czas chociaż odrobinę zwolnić, żeby go zatrzymać. „Jutro to dziś tylko wczoraj” czas odmierzają kolejne poranki, godziny w pracy, spotkania ze znajomymi, baseny, weekedny, rozmowy. Tak było w Warszawie, dziś w klepsydrze zamiast tych warszawskich ziarenek czas odmierzają rozmowy na skajpie z rodziną i znajomymi, każda minuta z przyjaciółmi, ktorzy wlasnie mnie odwiedzili, podróże do i z pracy po market street, wizyty w chinatown, pod fisheman’s wharf i nocne sesje w jacuzzi.

Ilekroć „złapię się” z życiem i próbuję przewidzieć jakieś możliwe scenariusze swojego przyszłego bytu, okazuje się że zawsze dzieje się w nim coś nieprzewidzianego, coś czego w najśmielszych wyobrażeniach nawet nie zakładalem...Czas przemija...i nie chodzi mi tutaj tylko o najblizszy tydzień, który chciałbym, żeby trwał jak najdluzej. Nie chodzi o następne miesiące, które chcialbym żeby przebiegły bezboleśnie. Tu chodzi o coś więcej...Niedługo okaże się, że przygoda z San Francisco to odległa przeszłość, że młodośc to już tylko czas przeszły, że czas coś podsumować, że czas odejść...A może ten czas wcale nie jest taki odlegly, może jest on już bardzo bliski? Wiem, że nie moge sobie pozwolić by nie wykorzystać go tak jak najlepiej umiem, nawet jeśli będzie źle, nawet jesli będę sam...


7 comments:

TW G. said...

Smutne... Jak gdzies przyjezdzam tez mam w glowie-to zaraz bedzie przeszlosc... Przed wizyta u dentysty lub inna nieprzyjemnoscia to swietna metoda, niestety potrafi zepsuc wiele chwil przyjemnych... Mysle ze wszystko ma swoj czas i miejsce i naturalne jest ze cos sie konczy, cos zaczyna... carpe diem to chyba najlepsza odpowiedz na na takie rozterki...

socool said...

Mam nadizeję, ze wszystko bedzie dobrze ;-)

Anonymous said...

No raczej Mr. Pi :) nawet nie ma innej mozliwości chocby Twoj pesymizm sie upierał przy swoim !!! :)

Anonymous said...

A mnie pocieszył fakt, że bez względu na kraniec świata, mamy te same obawy i przemyślenia :-)
jak sobie to uświadomiłam od razu przestałam myśleć o odległościach jakie nas dzielą, tak jakbyś stał obok i rozmawiał ze mną jak za starych dobrych czasów przy piwku w Delfinku ... ;-)
i nie wiem czemu podniosło mnie to na duchu :-)

Anonymous said...

jutro to dzis, tyle ze JUTRO.

twoj blog jest nawet ciekawszy anizeli jacuzzi w ogrodku, lekkie pioro, zgrabne notki, bliskie przemyslenia - gratuluje.

pozdrowki z wro od zolwia, lasicy i reszty.
monika (malyzna@gazeta.pl)

socool said...

Dzięki za komentarz ;-)

Super tak sobie poczytać!
Tym bardziej, że Wroclaw ma u mnie piątkę za wspomnienia z ostatnich polskich dni!
Dzieki za wizytę na beale street!

socool said...

Kinia! całe życie z wariatami ;-)